Słońce, tak wyczekiwane przez wszystkich ciepłolubów. Nadeszło z chwilą wiosennego przesilenia, rozgrzało nasze twarze i serca, oraz przyczyniło się do tłumnego wyjścia z domów.
Ej, ale … dlaczego? Jeszcze kilka dni temu było chłodno, ale nie rzucało żabami. A na ulicach pustki, oprócz oczywiście tłumów zamkniętych w samochodach. Czy aż tak się boimy pogody?
Owszem, względna suchość i słońce ułatwiają, czy zachęcają do spacerów. Ale czy deszcz ma jakieś właściwości denerwujące? Czy chmury przeszkadzają nam w uśmiechnięciu się?
Pogoda i tak czy siak nas otacza, więc to chyba zależy od nas czy będziemy z nią współpracować. Narzekając, raczej sobie przeszkadzamy, chociaż – jest to jakiś sposób na dzielenie się podobnymi uczuciami – wielu jest wśród nas maruderów.
Nie trzeba być jakimś wybitnym prorokiem, żeby znaleźć narzekającego nawet na najładniejszą aurę. Za to trudniej jest pogadać z kimś, kto uwielbia deszcz. Czyżbyśmy się zbyt mocno chowali?
Ludzie często rozmawiają o pogodzie. Jeśli nie mają o czym rozmawiać. Dla mnie to raczej krótka piłka – jest super: czy szarość, czy deszcz, chłód, albo dzisiejszy powiew świeżości i lekkie słońce. Za każdym razem można zrobić coś ciekawego, pójść na spacer, czy posiedzieć gdzieś w kinie.
Owszem, czasami spacer może być dość trudny (sztorm), lub po prostu niezbyt fajny (zbyt duży upał). Ale i tak wydaje mi się, że przez 90% czasu nie ma na co narzekać. Klimat mamy dookoła bardzo fajny. I choć trochę się rzeczywiście ocieplił (bo jeszcze kilka lat temu nie było tygodni z takim upałem), to możemy być zadowoleni.
Nie żyjemy w Dubaju (+40 na co dzień), czy na Grenlandii (-20). I to chyba właśnie przez zmienność temperatur i możliwości mamy o czym rozmawiać. I mamy co wykorzystywać dla Siebie.
Ja na przykład uwielbiam biegać jak jest chłodniej, nawet z lekką mżawką. Wręcz jeśli jest zbyt ciepło, to nie ma po co się wypuszczać na bieganie. Już prędzej mały spacer i wchłanianie słońca.
Nawet jeśli chodzi o „widoki” to i tak wolę zimę. Wcale nie cieszą mnie laski w szortach – legginsy i tak uwypuklają wszystkie możliwe kształty.
I szczerze – jeśli miałbym wybierać, to wolę zimę. Polubiłem narty (chociaż nie byłem w tym sezonie, co mnie trochę dobiło), a na rowerze i tak jeżdżę. Po prostu mam grubsze rękawiczki. I kurtkę. No, ok, cały strój jest dopasowany. Ale nie widzę przeszkód by jeździć w śniegu, a rowerzystów jak na lekarstwo.
W zimie zawsze możesz się ubrać grubiej, iść usiąść sobie w ogrzewanym lokalu, czy na siłownię. A gdy jest zbyt ciepło? Nie wszędzie mają klimatyzację, a nie zawsze cień uchroni przez upałem. Więc… może jednak nie warto tak narzekać?
Myślę, że wspomnicie jeszcze moje słowa, kiedy zaczniecie się przegrzewać i szukać chociaż małego miejsca gdzieś w ciemnej uliczce. Drodzy lato-kochacze 🙂
A jak z Twoją pogodą?
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz