A dokładniej zniszczyłem, wyrzuciłem coś bardzo ważnego z domu.
Z racji remontu oczywiście. Bez większego zastanowienia co ta rzecz mogła by mi opowiedzieć.
Tą rzeczą były… :

Nawet zdążyłem w jakimś stopniu podziękować. Dotknąć.
Za to one dotknęły mnie bardzo mocno, zostawiając niewielką ranę.
I potem ranę w głowie. Pojawiły mi się jakby w psychozie, w głowie, nie mogąc z niej wyjść. Dość mrocznie, jak myśli o zabiciu kogoś, albo o koniecznym zjedzeniu sznicla. Takie wyobrażenie listew, jak czegoś bardzo ważnego, czegoś, prawie Kogoś, kto chce mi coś przekazać. Kurde, jakbym musiał to powiedzieć. Głupio pisać. Albo i nie
Nie odprawiłem koniecznych rytuałów pożegnania. Jakich? Tego nie wiem, nie kształciłem się w szamanizmie. Ale może wystarczyło ich dotykać, aż informacja o bólu, który zapamiętały przeniknie do mnie fizycznie? Aż dane, ich drewniana pamięć ludzi przejdzie na kogoś, kto chciałby w ogóle móc coś zrobić.
A nie zniknie w odmętach niewiadomo czego – któregoś śmietniska, lub innego elementu, w którym nikt się głebiej nie zastanawia co z tymi wszystkimi rzeczami robić.
Przecież to … śmiech.
Dlaczego? Dlaczego o tym w ogóle mówię?
A powiedz mi, dlaczego „zwykły śmiertelnik” nie odprawia codziennie rytuałów? Porannego podziękowania, wizji, wieczornej modlitwy? Albo nawet wyłączając duchowość, czy nawet relaksację, uspokajania się. Z jakiego powodu zapominamy chociażby o konkretnym, fizycznym pożegnaniu się?
Przecież nie wychodząc z danej sytuacji, nie zamykamy naszego umysłu, jakbyśmy tą sytuację olewali, i płyniemy dalej, tak na prawdę nie skupiając się na danej czynności. O tym mówi nawet NLP (techniki open loops)
Tak bardzo brakowało mi tego rytuału, tak silnie pojawiały mi się te listwy w głowie, że chciałem nawet jechać po nie na któreś śmietnisko. Tylko po cholerę?
Po pamięć. Podobno nawet kryształy mają pamięć.
Na pewno, według „szarej” nauki mają pamięć kształtu.
Na studiach godzinami, miesiącami studiowaliśmy różne układy krystalograficzne.
Ale jakoś nie pamiętam, żeby ktoś zadał pytanie
Dlaczego tak jest?
No właśnie. Pamiętam tylko stwierdzenie jednego z profesorów, który prowadził wykłady na temat „filozofii przyrody”, Pana Andrzeja K, że, niestety, na temat przyczyn wiemy niezwykle niewiele
I tym chciałbym się zająć. Czy wibrujące cząsteczki coś pamiętają?
Według mnie jak najbardziej. Że wszystko co nas otacza ma pamięć. Ma jakąś formę świadomości.
My jesteśmy także w jakimś sensie wynikiem takich połączeń. To taki wynik wejścia „wyższej” świadomości w świat. Lub po prostu stworków z innych planet (przynajmniej według Danikena) (=
Powracając.
Nie chcę tracić pamięci. Chcę ją przetwarzać, umieć ją przyjąć – na prawdę, od wszystkiego co nas otacza, a nie tylko poprzez stos elektronicznego nowoczesnego badziewia. Na które rzeczywistość pozwala.
Niszcząc rzeczy – dosłownie – nie wiemy, co tracimy.
I nie mówię tutaj, że niszczenie, spalanie, degradacja jest zła. Ale degradacja bez odpowiedniego przetworzenia – to złudzenie „wyrzucenia”. To po prostu odepchnięcie na bok, jak wyrzucenie nadmiaru śmieci do lasu.
Bardzo ciekawe k*rwa zjawisko. Rozumiem ludzi, którzy to robią, bo muszą być niesamowicie przyblokowani na umyśle.
Ale też niech mnie ktoś zrozumie (=
Chciałbym na przykład urzędować w takiej dużej firmie sortującej i przetwarzającej odpady. Nie – zmieniającej zużyte gumki penisowe na sukienki dla kobiet, jak to ma w zwyczaju recyklingowa moda.
Tylko na prawdę, przetwarzanie staroci, mielenie, łączenie, wymyślanie nowych metod. Nie wyłącznie spalanie w pizdu wszystkiego!
A Ty? Doceniasz starość? Niszczysz, myśląc o tym, co robisz? Co wyrzucasz, i co się z tym dzieje?
(obrazek z http://s2.flog.pl/media/foto/beataa68_e6dfbb21a443687625cc16f0269b9ce5.jpg)
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz