Remontu pod Nową Piątką (Mieszkanie Numer Pięć w Krakowie, pod wynajem) ciąg dalszy nastąpił.
Dzisiaj mieliśmy przygotować pokój gościnny i przedpokój na następne prace Pana G – Mistrza Parkietu.
Więc Kilka mebli trzeba było przenieść. Zaczynając od gigantycznej szafy, którą już dość dobrze poznaliśmy (z zewnątrz i od środka)
Rozklekotane cudo odwróciliśmy i dokleiliśmy filcowe podkładki (kupione wcześniej w chemii na placu słowiańskim. tam też przypadkiem koło sklepu spotkaliśmy się z Panem M – pomagającym w przenoszeniu milionów tobołów)

Następnie przenieśliśmy główną część dolną. A Pan M złożył całość.


W między czasie Pan Enhap przenosił Góry, albo raczej Tony rzeczy, badziewia. Między innymi z Komody Czarnej

Szkła i porcelany tyle, że można by Mozambik i Kambodżę wyposażyć w filiżanki i kieliszki (=
Nie chcę tu wyśmiewać mojej Rodzicielki, Szalonej kolekcjonerki, jednak wpadłem, też przy okazji wynoszenia tobołów,
na pewien mały pomysł. A może by tak otworzyć gdzieś obok niewielki komis? I te wszystkie rzeczy
mogły by tam sobie spokojnie leżeć, leżakować, bywać kupione, sprzedane, wymieniane… I obserwowane
Przez Matkę Kupującą?
Co najciekawsze – Pan M już na taki pomysł wpadł. Może po prostu oddam mu/sprzedam większość rzeczy i zareklamuję komis?
Co dalej?

Kilka rzeczy zostało też przeniesionych do kuchni (z przedpokoju)

Przy przenoszeniu, niestety, nie obyło się bez obrażeń nieludzkich, przedmiotowych śmierci bolesnych )=

Tragedia.
I tak mi się nasunęło porównanie: przenoszenie na innych ludzi swoich braków jest także bardzo ryzykowne.
Wyrzucanie, projektowanie swoich problemów, agresywne nie przemyślane zachowanie do tego może doprowadzić.
Zniszczenia najładniejszego Klosza. Zaufania?
Po wyprowadzce jednopokojowej, ujrzałem taki widok:

Smutno. Ciekawie, co tutaj stanie się … jutro (=
Spośród klamotów wagi Wielkiej, najcięższą do przeniesienia rzeczą było:

250 kg żywej muzyki. Masakra. Jak (do cholery) przenieść Pianino? (i nie porysować świeżutkiego parkietu?)
Teraz już wiem, że trzeba to robić we dwóch osiłków. I mieć pasy do przenoszenia, żeby odciążyć barki.
Ja takim siłaczem dzisiaj nie byłem. O ile przedarłem i wgniotłem parkiet jadąc do
pokoju gościnnego, o tyle z powrotem … w tą stronę trzeba było Te 250 kilo podnieść.
Przyznaję się bez bicia – nie dałem rady. I takie są efekty:
Wygląda koszmarnie, rysa na Nowym, Pięknym. Jednak przenieśliśmy to pianino na kocu, więc
z tego, co wiem, nie wgniotło to parkietu. Ale znacznik jest, najwidoczniej te kilkaset kilo zdarło trochę nowiutkiego lakieru.
No trudno, nie będzie raczej następnego razu, ale nie polecam. Podobnie nie polecam przenosić mebli samemu,
co atlasowym wysiłkiem zrobiłem dzień wcześniej.
Większość małych bibelotów wyniosłem na korytarz. Pierwszy milion został spakowany na przykład tu:

I to tyle skrótowo, na dzisiaj (=
A konkrety? To wszystko zajęło czas od 13:15 (kupowanie filcu) do około 15:50. Ile kosztowało?
Kumpel poprzenosiłby za darmo, ale ja zadeklarowałem kwotę 30 zł za porządną pomoc Pana M. Mało czy dużo?
Idąc dalej, tytułem bloga: gdzie tu emocje?
Na pewno zmęczenie, satysfakcja z całego wypchanego po brzegi dnia.
A Ty? Czy będziesz coś robił sam „mimo wszystko”? Albo może też zaczniesz coś robić bez zastanowienia i na bardzo szybko?
Widzisz, właśnie takie są konsekwencje braku planu. Trzeba było zrobić szybko i sprawnie – i zrobione zostało, jednak ze szkodami.
Nie jest to jeszcze extreme-makeover, ale także takie nie miało być. To jeden z tańszych (wbrew pozorom) remontów.
No to jak? Napisz wrażenia!
A jako bonus:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz