Las emocji

Tym razem leżałem trochę dłużej niż zwykle. Przez filcowy płaszcz nie czułem zimna, czułem ziemię. Uwielbiam to zaskoczenie, że nie jest mi nawet chłodno, jest mi przyjemnie, ciepło. Jakby wspierała mnie cała planeta.

W jakimś sensie tak jest.

Wtedy także mocno czuję, jak bardzo myśli powodują niepokój. No bo cóż takiego mogą mi zrobić inni ludzie? Nawet fizycznie, zamknąć do klatki? Przecież on po prostu leży na ziemi. A jednak, nigdy tego nie robię przy kimś, i wcale nie czuję się sam. Czuję się samotny wśród oceniających ludzi, przez oceniające myśli czuję się źle, pojawia się strach – spięcie gdzieś w plecach, kręgosłupie, po prostu mniej lub bardziej silne emocje.

Ale gdy się tak kładziesz, to spokój przychodzi sam z siebie. Nie musisz sobie konkretnie myśleć, że ziemia Ci pomaga, wręcz przeciwnie. Po prostu patrzysz – nikt Cię nie ocenia, nie zawoła karetki, czy nie zagada. I nawet jeśli uwielbiam rozmawiać z ludźmi i chciałbym, żeby to widzieli – to boję się, że mi wytną pół ciała. Nie to pół, co trzeba.

Najlepszy sposób na poradzenie sobie z emocjami – bycie z nimi, pytanie. Jestem, oddycham, wchłaniam energię, wymieniam się. Fizyka to, czy już metafizyka? A po chwili uspokajam się, albo bardziej wypełnia mnie coś, takie właśnie uczucie wsparcia. Dosłownego przecież, mam się na czym położyć. Prawda?

Jest mi wygodnie, to przecież pozycja relaksu. Wychodzę po raz pierwszy, wręcz wyskakuję jak automat, gdy słyszę stukanie obcasów. Słyszałem je bliżej niż były.

To nie musi być miejsce, które znam. Ale akurat tutaj jest najłatwiej, jest po drodze, można sobie zostawić rower przy drzewie, nie ma barierki. Czekasz, aż Pani z pieskiem sobie przejdzie trochę dalej, ewentualnie opierasz głowę o drzewo w celu uśmierzenia tego uczucia, prawie swędzenia na czole, tej potrzeby dotyku. Kociej?

A potem po prostu kładziesz się. Obserwujesz. Swoje ciało, emocje, u mnie to czysto-brudna przyjemność, ale ten brud nie ma nic wspólnego z brązem i zielenią parku, nic a nic. Zewnętrze mnie w ogóle nie obchodzi, po prostu mnie dotyka. Oddycham, patrzę się w mrok, pustkę, a może głębię nieba. Ciemność, tam trochę światła, tu drzewo. Mistyka. Umysł powoli się wyłącza, przecież wiemy że to „medytacja”, obserwuję, potem „wymieniam się energią”. Wiesz, po prostu indukujesz uczucia. Wyobrażenie wymiany energii znane jest czytelnikom ezoteryki. Tej skutecznej.

Gdy już dociera do Ciebie spokój, gdy już wiesz, że miałeś chwile wyłączenia, wstajesz. Tym razem jednak trwało to dłużej, stres był cholernie większy, trzymał mnie jeszcze długo.

W domu myślałem, że nie zasnę. Bałem się dnia, trochę mnie to przerasta.

Mam już wsparcie, „swoje” i „ziemi”. Ale życie wydaje mi się zbyt duże. Mogę się tylko pomodlić: chcę czuć, ale chcę czuć mniejszy stres. Większe szczęście i satysfakcję. Chcę czuć, korzystać z możliwości, ale przejmowałem się. Ta ważność jest dalej zbyt gigantyczna.

I też może przez to trochę zrezygnowałem z marzeń. Totalny chłam.

Miękka ziemia. Mogę tak leżeć na zawsze.

admin Opublikowane przez:

2 komentarze

  1. 9 grudnia, 2015
    Reply

    Człowiek jest z przyrodą nierozerwalnie związany. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *