Nie wiem, co to znaczy. Dziwne słowo, chyba muzyczne bardziej. Improwizacja, hmmm, trudne, nieznane większej publice zjawisko. Podobno. Ale czy na pewno?
A co powiesz na to, że … każdy z nas improwizuje. Większość czasu. A najchętniej powtarzanym sloganem dotyczącym umiejętności jest nic innego, niż improwizacja w życiu codziennym.
Czyli… kreatywność.
Chyba, że Ty jeden, o przepraszam, najwyjątkowszy czytelniku, na szczęście całego narodu kreatywny nie jesteś. Brawo, w końcu! Ktoś umie się do tego przyznać.
Ale na pewno taka o to forma występu przypadnie Ci do gustu.
Forma, w której gramy, jak dzieci – tylko dorosłe. Na scenie, jak w teatrze. Na żywo. Gramy scenki, formy, krótkie bądź dłuższe doprowadzające publikę… do wrzawy.
Wrzawy śmiechu, dziwnych odgłosów, często oklasków. No bo przecież, te teksty same z siebie śmieszne być nie musiały. Ale w momencie, kiedy ktoś odgrywa scenę wymyślając ją na żywo, i ktoś inny podszepnął mu temat … wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa. Przykład?
Polecam. To dla mnie o wiele ciekawsza integracja z publiką. A i Ci są zadowoleni, zwłaszcza jak improwizujący palną jakąś głupotę.
No, dobra. To by było na tyle jeśli chodzi o definicję. A przeżycia i wrażenia?
Jeszcze nie byłem po drugiej stronie jeśli chodzi o rzeczywisty występ, na razie tylko ćwiczę. Ale jako publika – wyśmienitość! Krzyczysz temat, oni grają. I wiesz, że nie mają nic wymyślonego wcześniej, że wszystkie te śmieszne gagi wypadają im z głowy jak kotlety z McDonalna. Szybko, ale o wiele smaczniej.
To może w skrócie, plusy i minusy?
Zalety:
- Przyjemność z grania. W końcu wykorzystujesz te części umysłu, które umierają pod wpływem codziennego nudziarstwa i twoich własnych ograniczeń. Musisz wyjść poza to wszystko, wymyślić jakąś bzdurę w przeciągu ułamka sekundy, stosować się do zasad gry i … masz z tego niesamowitą frajdę. A dla widza to też:
- Przyjemność z oglądania. Dla umysłu także. No, bo w końcu mocno w tym uczestniczysz. Na przykład, to Ty wymyślasz temat scenki. Ale to oni główkują nad tym co zrobić, żeby było ciekawie, muszą sobie z tym poradzić w wąskim czasie i … jeszcze Cię rozbawić. Owszem, na początku wychodzi średnio, ale wraz z coraz głębszym rozluźnieniem pomysły improwizatorów kompromitują każdy występ przygotowywany. Więc:
- Nie musisz być bogiem improwizacji żeby czerpać z tego przyjemność. Nawet spotkania amatorskie, czy szkolenia wystarczą, żeby się otworzyć. I podobnie, zwłaszcza występy kameralne sprawiają, że publika też coś musi zrobić. Jeszcze nie pamiętam występu, w którym widzowie siedzieliby bezczynnie, zupełnie nie rozgrzany. Czyli:
- Czy jesteś widzem, czy uczestnikiem – otwierasz się. Na ludzi, na nowość, na ruch! Głównie… I na Siebie. Ale być może też na:
- Kreatywność +1000. To jest rzeczywiście coś, co tutaj rozwijasz
Wady?:
- Małe zainteresowanie, czyli publika poniżej grubaśnych milionów. No ale … w końcu od czego my jesteśmy, drodzy zarówno improwizatorzy jak i kochana publiko?
Lubisz impro? Podziel się 😉
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz