Bo chyba nie tylko po to, żeby dać zarobić sklepom poprzez kupowanie pierdółek?
Lub kwiaciarniom?Ok. Tak, tak. Też dzisiaj zakupiłem kilkanaście … cukierków 😉 Lepsze to moim zdaniem niż nic, albo siedzenie w domu samemu obrażonym na świat, chociaż rzeczywiście wolałbym kwiaty. No dobra, cukierki smaczniejsze.
A pomysł na randkę? To spacer. Bardzo dobra sprawa, zwłaszcza po lesie, świeżość i przyjemność. To, co z tego wyszło, to zupełnie inna historia.
Oczywiście nie każdy ma taki Ciekawy związek, i ze spaceru wyszedł dziwny pokraczny twór. To znaczy połaziliśmy, ale więcej było kłótni i przekomarzania.
Ale nie o tym chciałem mówić, tylko o tym, że każda relacja służy… No właśnie. Czemu służy, według Ciebie?
Bo według mnie rozwojowi. Nie tylko przypominaniu o sobie w dziwne święto. Nie tylko myśleniu o kwiatach, lub cukierkach.
Podobnie też nie tylko do seksu Ci ten partner. Lecz – i – albo – głównie – do rozmowy, do zrozumienia Siebie, do wymiany uczuć, do wzajemnego wysłuchania. I wielu innych.
I często taka relacja nie jest zbyt łatwa ani przyjemna.
Często musimy wytrzymać własną irytację. Sprowadzamy się trochę nawzajem do parteru, ale to właśnie parter naszych najgorszych obaw. I partner (nie parter ;p) pozwala nam dojrzeć Swoje wnętrze i problemy. Niestety w często nieuświadomiony sposób.
Czy zły? Być może jedyny możliwy.
Ale jeśli się coś dzieje, to dobry znak. Zwłaszcza jeśli oboje próbujecie coś zmienić.
Bo najgorszym znakiem jest ustawiczne blokowanie swojego rozwoju, negacja i wypieranie. Jeśli coś mnie wkurza, to na pewno coś na zewnątrz.
A tak zupełnie nie jest.
Coś na zewnątrz to tylko (i aż!) BODZIEC. Podobnie Twój partner.
Nawet jeśli zwykle sobie słodzicie, i wiecie, że potrzebujecie bezpieczeństwa… partner może w Tobie uruchomić lawinę. Lawinę uczuć, z którymi i tak czy siak musisz się zmierzyć. Lepiej, żeby Ci w tym pomógł, bo jeśli sobie przeszkadzacie, to trzeba to niestety…
No właśnie
Zamiast na film, poszliśmy do lasu. Pokłóciliśmy się, ale… opłaciło się.
Jak ten nasz polski świat się zamerykanizował…po co komu walentynki?? Nie wiem, może to jakaś manifestacja miłości. Kocham Cię…tego jednego dnia powiem mu/jej, że ją kocham, dam czerwoną różę, a następnego dnia…a może to święto jest bardziej dla tych nieszczęśliwie zakochanych, potajemnie by bezkarnie i bez skrępowania mogli wyznać swojej wybrance/wybrankowi uczucia??
Podobno można świętować uczucie codziennie. Ale może amerykańskie – głupkowate umysły muszą mieć do tego osobne święto.
Wolałbym być jednak takim umysłem niż nieszczęśliwie zakochanym, wyrażając pokątnie miłość. Przepraszam, pożądanie 😉
Podpisuję się pod tym.
Miłość trzeba okazywać każdego dnia tak samo 🙂 tylko w takich relacjach z drugą osobą, zbudujecie niesamowity związek, który będzie mógł przetrwać wszystko. 🙂
„Któż to wie, jaki jest przepis na związek”
Prawda, ale dzięki okazywaniu miłości na co dzień, możemy się sami przekonać, jaki on jest.
Zresztą z przepisami jest tak, że albo robi się coś dokładnie, jak jest napisane, albo na oko 😉 Nie zawsze wychodzi tak, jakbyśmy chcieli.
I najpierw trzeba mieć jej trochę w sobie, im więcej – tym lepiej.
Ja robię z doświadczeniem, bardzo trudno jest przepis stworzyć. Chyba, że ktoś Ci to pokaże dokładnie, wtedy jest najlepiej… no tylko właśnie, kto mi to pokaże w związku 😉