Rodzinka. Takie moje żywe, ale bolesne skojarzenie.
Właśnie się odbywa, jest tutaj obok. Czy już samo to, że wolę pisać, niż rozmawiać, czegoś nie oznacza?
Czy i u Ciebie w domu ludzie siedzą tacy trochę – odseparowani? Przecież wolałbym z nimi posiedzieć i omówić moje problemy. I ich także. Służę pomocą.
Na przykład – Ty wiesz, że ja uczęszczam na terapię grupową. Bo miałem mocno wykrzywione emocje – na nich się skupiam. A oni… Nie. To jest wręcz traumatycznie dziwne. Najważniejsze sprawy – ukryte. Fakty – wyciągane ze mnie, ale nie omawiane z ich strony. Boli? Skrzypi jak stara piwnica, do której wrzuca się życiowy „syf”. A to moim zdaniem najważniejsze mięso życia.
Uczucia.
I to właśnie ich zmianę u ludzi chciałbym zobaczyć. Tym blogiem mam nadzieję troszkę w tym pomóc.
Tutaj, w rodzinnym domku niedaleko katedry, otoczonym innymi podobnymi piętrowymi domkami poczułem się trochę … no właśnie. Jakby w szarej kapsule innego świata. Stare parkiety, stare meble, i Ci ludzie. Inni, ale podobni w zachowaniu. Dalej mnie ciekawią, dalej coś czuję do nich.
Znowu wróciło uczucie, z którym tak mocno próbuję uporać się na terapii, a które ma dość racjonalne przyczyny. I nie są to dosłowne demony.
To demony braku szczerej rozmowy wśród bliskich.
Podobne demony dość często szaleją wśród ludzi, których spotykałem na swojej drodze. Czyżbym ich niegdyś przyciągał?
To taki mały paradoks. Ogólnie niby jesteśmy blisko, ale czujemy się daleko. I te uczucia umysł chce jak najszybciej odrzucić. Tak, to ten umysł, wywyższany w świecie, który widziałem do tej pory.
A on, po prostu, nie zna metod Poradzenia sobie z uczuciami. Tylko tyle. I aż tyle.
Co najmocniejsze – dzięki tym uczuciom żyjemy. Dzięki tej rodzinie jesteśmy. I dzięki umysłowi możemy z tego wyjść. I tak sobie myślę, co by było gdyby ta rodzina dostosowała się do moich gigantycznych, niewyartykułowanych do końca potrzeb? Szczerości, dotyku, Wspólnego obiadu bez telewizji, opisywania odczuć. Mówienia o problemach, i słuchania, wprowadzania rozwiązań. Szacunku.
Już mi się nie chce krzyczeć. Po prostu czuję – czego potrzebuję w rzeczywistości. I co chcę zobaczyć, i widzę w minimalnym stopniu także u osób mi „bliskich”.
Niestety więcej widzę w nich oszukiwania się, chociaż bardzo chcę zobaczyć coś dla mnie… miłego. Bo nie czuję się tutaj zbyt komfortowo.
Albo może…
No właśnie. Rozwiązaniem problemu nie jest zrzucanie odpowiedzialności za Twoje samopoczucie na kogoś. Wiem, że to ultra trudne, ale jak to piszą tutaj traumy to nic. To Nasze Głębokie przekonanie, zbudowane po traumatycznych przeżyciach jest najważniejsze.
Zwłaszcza jeśli te emocje, przeżycia były długotrwałe i samo-potwierdzające się. Wtedy sytuacja nie musi być koszmarnie zła „obiektywnie”, ale dla nas, dla naszego wewnętrznego dziecka jest bardzo trudna. Potrzebujemy czegoś z zewnątrz i jednocześnie bardzo silnie się przed ty blokujemy.
Dlatego teraz usiłuję DAĆ trochę od Siebie, dotknąć chociaż tematu swoich potrzeb. I zrozumieć, zobaczyć prawdziwą reakcję drugiej osoby. Przeanalizować. I widzę.
Że ktoś odpowiada mi starożytnym schematem wbudowanym w głowę. Że to bardzo ciekawa osoba, ale zbudowała swoje życie osobiste i relacje na krzywych nogach, konstruktach gigantycznie utrudnionej komunikacji.
Swoimi nie-do-końca wyartykułowanymi potrzebami.
W tym wobec innych.
Czyli – konkluzja. Czyli to bardzo podobne osoby wprowadziły Cię w ten stan. Mają te same mocne blokady, być może trochę inaczej wyrażane.
Rodzinka dalej nie wie, w jaki sposób próbuję poprawić swoje samopoczucie. Ale robię to.
I też dostałem takie ćwiczenie. Tak trochę, tak wywnioskowałem
I to może też być pierwsze duże ćwiczenie dla Ciebie.
Mów o swoich odczuciach innym ludziom.
Już nawet w małym stopniu mówienie tego, w sytuacji Aktualnej – bardzo pomaga. Nie później, nie wcześniej, nie po fakcie. Przemyśl, albo wręcz czasem nie myśl, tylko to powiedz.
Nawet kiedyś pisałem o tym tutaj. Chociaż było w innym kontekście – było o komunikowaniu się.
Podsumowując. Jeśli inni nie mówią prawdy – możesz mieć problem sam ją powiedzieć. Możesz też później otaczać się takimi ludźmi. Po powrocie do domu problemy same się nie rozwiążą, podobnie w życiu codziennym. Rozwiązaniem może być – bez względu na swoją silną blokadę – powiedzenie, napomknienie chociażby o swoich potrzebach i słuchanie odpowiedzi.
Chciałbym Ci coś życzyć na święta – ale te święta właśnie trwają. A że najlepsze podświadome życzenia to także stwierdzenia w czasie teraźniejszym, stwierdzenia już opisujące rzeczywistość wewnętrzną, jaką byśmy chcieli osiągnąć, to powiem to tak: wyobraź sobie, że wznosimy toast. Podnosisz kieliszej ulubionego trunku (na przykład świeżego soku z marchwi) i cała sala mówi:
Spełniamy się wśród ludzi, i genialnie komunikujemy. Zwłaszcza jeśli chodzi o nasze emocje.

Pomogłem? A może jakieś inne, Twoje przemyślenia?
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz