Czuj, nie myśl.

Tylko nierealne może się rozpuścić

Przejdźmy teraz do technik medytacyjnych. Pierwsza technika: Czuj: moja myśl, moje jestestwo, moje organy wewnętrzne – Ja

Przepiękna i bardzo prosta technika medytacyjna. Czuj: moja myśl, moje jestestwo, moje organy wewnętrzne —Ja

Pierwsza rzecz to nie myśleć, ale czuć. To dwa różne wymiary. Bardzo koncentrujemy się na intelekcie. Dlatego nawet kiedy mówimy, że czujemy, w istocie nie czujemy  lecz myślimy. Odczuwanie zanikło  stało się w tobie martwym organem. Nawet kiedy mówisz: „Kocham”, nie jest to uczucie, lecz myśl.

Na czym polega różnica między uczuciem a myślą? Jeżeli czujesz, to czujesz też, że twoje centrum znajduje się blisko serca. Gdy mówię: „Kocham cię”, uczucie miłości płynie z mojego serca, centrum znajduje się w okolicy serca. Jeśli to tylko myśl, będzie pochodziła z głowy. Kiedy kogoś kochasz, spróbuj poczuć, czy to pochodzi z głowy, czy z serca.

Zawsze kiedy głęboko czujesz, tracisz głowę. W takich chwilach nie ma głowy, nie może być. Serce staje się twoim centrum – tak jakby głowa zniknęła. Kiedy czujesz, centrum by­cia jest serce. Kiedy myślisz, centrum bycia jest głowa. Myślenie okazało się bardzo przydatne w przetrwaniu, więc wszystko inne porzuciliśmy. Zamknęliśmy wszystkie pozostałe wymiary swojej egzystencji. Jesteśmy głowami. Ciało tylko umożliwia istnienie głowy. Rozmyślamy — nawet o uczuciach. Spróbuj czuć. Będziesz musiał nad tym popracować, ponieważ ta zdolność jest niedorozwinięta. Musisz coś zrobić, aby na nowo ją rozwinąć.

Patrzysz na kwiat i natychmiast mówisz  że jest piękny. Zatrzymaj się nad tym faktem, zastanów się. Nie wydawaj pochopnych sądów. Poczekaj – a potem zobacz, czy to, co mówisz, pochodzi z głowy, czy może poczułeś, że kwiat jest piękny. Czy mówisz to nawykowo, ponieważ wiesz, że róża jest piękna, ponieważ zakładamy, że kwiaty są piękne? Ludzie mówią, że jest piękna, a i ty wielokrotnie mówiłeś, że jest piękna.

W momencie kiedy widzisz różę, umysł ci podpowiada, że jest piękna. Koniec. Teraz już nie ma kontaktu z różą. Nie jest potrzebny, powiedziałeś swoje. Możesz się już zająć czymś innym  Bez żadnego połączenia z różą… Umysł nie dopuścił do tego, byś choć rzucił okiem na różę. Umysł wszedł między was, twoje serce nie mogło nawiązać kontaktu z różą. Tylko serce może powiedzieć, czy jest piękna, czy nie, ponieważ piękno to uczucie, nie koncepcja myślowa.

Nie możesz za pomocą głowy uznać, że róża jest piękna. To niemożliwe. Piękno jest niemierzalne, to nie matematyka  Piękno nie tkwi tak naprawdę w róży, ponieważ dla kogoś innego róża może wcale nie być piękna. Ktoś inny może przejść obok, nawet na nią nie spojrzawszy, dla kogoś jeszcze innego może być nawet brzydka. Piękno nie istnieje w samej róży, piękno istnieje w spotkaniu serca z różą. Kiedy serce spotyka różę, rozkwita piękno. Kiedy serce wchodzi w głęboki kontakt z czymkolwiek, jest to wspaniałe.

Kiedy wchodzisz z kimś w głęboki kontakt, ta osoba staje się piękna. Im głębszy kontakt, tym więcej piękna się odsłania. Piękno jest zjawiskiem związanym z sercem, nie z umysłem. To nie jest kwestia obliczeń. Nie ma kryteriów oceny. Piękno to uczucie.

Gdybym powiedział; „Ta róża nie jest piękna”, nie możesz z rym dyskutować  Nie ma potrzeby się spierać. Powiesz: „To twoje odczucie. A moje odczucie – róża jest piękna”. Spór nie wchodzi w grę. Głowy mogą się spierać  ale nie serca. Koniec, kropka. Kiedy mówię: „To jest moje uczucie” wtedy nie ma z czym dyskutować.

Gdy działa głowa, może dojść do dyskusji, po której wyciągniemy wnio­ski. Gdy w grę wchodzi serce, wnioski już były. Nie ma procedury prowadzącej do powstania jakichś wniosków, wnioski pojawiają się natychmiast, momentalnie. W wypadku głowy jest to proces – dyskutujecie, spieracie się, analizujecie, a potem dochodzicie do wniosku, czy jest tak, czy też inaczej. W wypadku serca wniosek pojawia się od razu. Zobaczcie: tam, gdzie działa głowa, wnioski przychodzą na końcu. Serce daje wnioski na początku, a potem można sprawdzać, jak powstały – ale to jest już zadanie dla głowy.

Kiedy więc zabieracie się za praktykowanie tych technik medytacyjnych, przychodzi pierwsza trudność: nie wie­cie, co to jest odczuwanie. Spróbujcie rozwinąć odczuwanie. Kiedy czegoś dotykacie, zamknijcie oczy, nic myślcie  czujcie. Jeśli na przykład chwytam twoją dłoń i mówię: „Zamknij oczy i poczuj, co się dzieje”, natychmiast po­wiesz: „Twoja dłoń jest w mojej dłoni”. Ale to nie jest uczucie, to jest myślenie.

Więc powtórzę: „Czuj. Nie myśl”. Wtedy mi powiesz: „Wyrażasz swoją miłość”. To także jest myślenie. dopiero po długim naleganiu: – Po prostu czuj, nie używaj do tego głowy. Co teraz raz czujesz?”, będziesz w stanie poczuć i powiedzieć: ..Ciepło”. Bo miłość jest konkluzją. ..Twoja dłoń jest w mojej dłoni” – to myśl pochodząca z głowy

Faktyczne uczucie to ciepło płynące z twojej dłoni do mojej albo z mojej do twojej. Spotykają się nasze energie życiowe, a punkt ich spotkania staje się ciepły, gorący. To uczucie, odczucie, realność. A my stale posługujemy się głową. Weszło nam to w nawyk, w tym jesteśmy wyszkoleni. Będziecie więc musieli znowu pootwierać swoje serca.

Spróbujcie żyć z uczuciami. Czasami w ciągu dnia, kiedy nie załatwiacie żadnej konkretnej sprawy – czujcie. W biznesie będzie wam na początku trudno kierować się uczuciami. W tej sferze głowa okazuje się bardzo skuteczna  a na uczuciach nie możecie polegać. Ale kiedy bawisz się w domu z dziećmi, nie potrzebujesz do tego głowy, to nie jest biznes – mimo to nawet wówczas angażujesz swoją głowę. Bawiąc się z dziećmi albo siedząc obok żony, albo nie robiąc nic, relaksując się na krześle – czuj. Czuj fakturę krzesła.

Twoja ręka dotyka krzesła. W jaki sposób to odczuwasz? Wieje wiatr, pojawiła się bryza. Dotyka cię. Co czujesz? Z kuchni dobiegają zapachy. Co czujesz? Po prostu czuj. Nie myśl o nich. Nie zaczynaj roztrząsać: „Ten zapach dowodzi, że przygotowują jedzenie  – wtedy zaczynasz o tym ma­rzyć. Nie, po prostu odczuwaj fakty, wszystko jedno, jakie one są. Pozostań przy faktach, nie przenoś się w my­ślenie. Jesteś otoczony ze wszystkich stron, tyle się w tobie jednoczy. Cale istnienie przychodzi ze wszystkich stron na spotkanie z tobą, przenika cię za pośrednictwem wszystkich twoich zmysłów, ale ty jesteś w głowic, twoje zmysły scały się martwe.

Konieczny jest twój rozwój, ponieważ chodzi tu o wewnętrzny eksperyment. Jeśli nie czujesz zewnętrzności, będzie ci bardzo trudno poczuć wnętrze, bo ono jest subtelne. Jeśli nie wyczuwasz tego, co grube, nic możesz poczuć tego, co delikatne. Jeśli nie słyszysz dźwięków, to będzie ci trud¬no, bardzo trudno usłyszeć wewnętrzną bezdźwięczność. Jest niezwykle subtelna.

Siedzisz w ogrodzie, dobiega cię hałas ruchu ulicznego, na który składa się wiele dźwięków. Zamknij oczy i spróbuj wyłowić z otoczenia najcichszy dźwięk. Krowa ryczy: skoncentruj się na dźwięku, który wydaje krowa. Hałas uliczny nie cichnie. Ryk krowy jest tak subtelny, że go nie usłyszysz, dopóki nie skierujesz nań swojej świadomości. Ale kiedy skierujesz świadomość, hałas uliczny ucichnie, a ryk krowy znajdzie się w centrum. Będziesz go słyszał, wszystkie jego niuanse – będziesz w stanie je usłyszeć.

Rozwijaj swoją wrażliwość. Kiedy dotykasz, kiedy słuchasz, kiedy jesz, kiedy się kąpiesz, pozwól swoim zmysłom się otworzyć. I nie myśl — czuj. Stoisz pod prysznicem: poczuj chłód wody, która na ciebie spływa. Nie myśl o tym. Nie mów natychmiast: „Jest bardzo chłodna. Jest zimna. Jest dobra”. Nie mów nic. Nie werbalizuj. W momencie kiedy nazywasz, gubi się uczucie. Kiedy pojawiają się słowa, umysł zaczyna działać. Nie nazywaj. Poczuj chłód i nie mów, że jest chłodno.

Nie trzeba nic mówić. Ale nasze umysły są szalone, cały czas coś mówimy,

Pamiętam z czasów, kiedy praco­wałem na uniwersytecie, pewną panią profesor, która przez cały czas coś opowiadała  Nie była w stanie zachować milczenia w żadnej sytuacji. Pewnego razu stałem na werandzie uczelni o za­chodzie słońca. Było to coś niezwykle pięknego! Ta kobieta akurat stała obok mnie. Powiedziałem do niej: „Zobacz!”. Mówiła o czymś, więc powiedziałem: „Patrz! Taki piękny zachód słońca”. Bardzo opornie uległa. Powiedziała:

„No tak, ale nie sądzisz, że tam po lewej stronie powinno być odrobinę wię­cej fioletu?”. To nie był obraz, to był prawdziwy zachód słońca!

Mówimy różne rzeczy, nieświadomi tego, co mówimy. Przestań werbalizo­wać, tylko wtedy możesz pogłębić swo­je uczucia. Kiedy uczucia się pogłębią, ta technika medytacyjna zdziała cuda.

Czuj: moja myśl…

Zamknij oczy i poczuj myśl. Nieustanny potok myśli, continuum, stru­mień, płynąca rzeka myśli. Poczuj te myśli, poczuj ich obecność. A im bar­dziej poczujesz, tym więcej się przed tobą odsłoni – warstwa za warstwą. Nie tylko myśli, które są na powierzch­ni. Pod nimi jest jeszcze więcej myśli, a pod nimi jeszcze więcej i jeszcze wię­cej – warstwa za warstwą.

Ta technika medytacyjna mówi: Czuj: moja myśl. Mówimy: „To są moje myśli”. Ale poczuj – czy są naprawdę twoje? Czy możesz powiedzieć; „moje”? Im silniej to poczujesz, tym trudniej będzie ci powiedzieć, że są twoje. Wszystkie są zapożyczone, wszystkie pochodzą z zewnątrz. Przyszły do ciebie  ale nie są twoje. Żadna mysi nie jest twoja – może tylko zdążyły się już przykurzyć. Nawet jeśli nie możesz rozpoznać źródła, z którego przyszła do ciebie dana myśl, żadna z nich nie jest twoja. Jeżeli bardzo się postarasz, odkryjesz, skąd dana myśl pochodzi.

Tylko wewnętrzna cisza jest twoja. Nikt ci jej nie dał. Urodziłeś się z nią i z nią umrzesz. Myśli zostały ci dane, przystosowano cię do nich. Jeśli jesteś hinduistą, twoje myśli są innego typu niż myśli muzułmanina. Jeżeli jesteś komunistą, to masz ich jeszcze inny zestaw myśli. Zostały ci przekazane. Być może przejąłeś je dobrowolnie, w każdym razie żadna nie jest twoja.

Jeśli czujesz obecność myśli, tłumu myśli, możesz poczuć i to — że nie są one twoje. Przyszedł do ciebie tłum, zgromadził się wokół ciebie, lecz do ciebie nie należy. I jeśli co – że żadna myśl nie jest twoja — potrafisz poczuć, możesz odrzucić umysł. Jeśli myśli są twoje, będziesz ich bronił. Poczucie: „Ta myśl jesc moja” to właśnie przywiązanie  Wtedy uznajesz siebie za źródło myśli. Postrzegasz siebie jako grunt, w którym zakorzenione są myśli. Jeśli traktujesz coś jako nieswoje, to nie czujesz do tego czegoś przywiązania. Po­czucie „moje” rodzi przywiązanie.

Możesz walczyć o swoje myśli, możesz nawet zostać męczennikiem, bro­niąc ich. Albo i zabójcą, mordercą. Ale myśli nie są twoje. Świadomość jest twoja, lecz nie myśli. Dlaczego to ci może pomóc? Ponieważ jeśli umiesz zobaczyć, że myśli nie są twoje, to wszystko inne przestaje być twoje, bo myśl jest źródłem wszystkich tych rze­czy. Dom jest mój i majątek jest mój.

i rodzina jest moja – to są zewnętrzne rzeczy. Czuję, że myśli też są moje. Tyl­ko wtedy, gdy myśli są moje, wszystkie te rzeczy, wszystkie tc naddatki, także mogą być moje.

Jeśli myśli nie są moje, to wszyst­ko przestaje się liczyć, ponieważ to, że jesteś moją żoną czy że jesteś moim mężem, to także myśl. To także myśl, A jeśli myśl sama w sobie nie jest moja, to jak mąż może być mój? Jak żona może być moja? Kiedy wykorzeni się myśli, cały świat zostaje wyrwany z ko­rzeniami. Możesz wówczas żyć w świe­cie i wcale w nim nie żyć.

Nawet jeśli przeniesiesz się w Hi­malaje, jeśli zostawisz ten świat, ale wciąż będziesz myślał, że twoje myśli są twoje, to nie przeniesiesz się nawet o centymetr. Siedząc w Himalajach, będziesz tak samo w świecie jak wtedy, kiedy byłeś tutaj, ponieważ myśli to świat. Zabrałeś swoje myśli w Hima­laje. Opuściłeś dom — ale nosisz dom w sobie, dom zbudowany z cegiełek myśli. Nie chodzi o dom w świecie ze­wnętrznym.

To dziwne, ale dzieje się każdego dnia: widzę człowieka, który porzucił świat i mimo to pozostał hinduistą. Staje sięsannjasinem, ale nadal jest hin­duistą czy dźainistą. Co to oznacza? Ze wyrzeka się świata, ale nie wyrzeka się myśli. Nadal jest dźainistą, nadal jest hinduistą — świat myśli nosi nadal ze sobą i jest to dla niego realny świat.

Jeśli potrafisz zobaczyć, że żadna myśl nie jest twoja… Staniesz się ob­serwatorem, a myśli będą przedmiotem obserwacji. Kiedy w ciszy patrzysz na myśli, one są przedmiotami, a ty jesteś patrzącym, obserwatorem, świadkiem. Myśli płyną przed tobą.

Jeśli głęboko spojrzysz i poczujesz, zobaczysz, że myśli nic mają korzeni. Myśli płyną jak chmary po niebie, nic są w tobie zakorzenione. Przychodzą i odchodzą. Jesteś ofiarą i niepotrzeb­nie się z nimi utożsamiłeś. O każdej chmurze, która płynie nad twoim do­mem, mówisz: „To moja chmura”. Myśli są jak chmury: przesuwają się po niebie twojej świadomości, a ty wcze­piasz się w każdą z nich. Mówisz: „To moje” — a to tylko wędrująca chmura, która zaraz popłynie dalej. Minie.

Cofnij się do swojego dzieciństwa. Miałeś jakieś myśłi, wczepiałeś się w nie i mówiłeś, że są twoje. Potem dzieciństwo zniknęło, a wraz z nim zniknęły tamte myśli, tamte chmury. Dziś nawet ich nie pamiętasz. Później byłeś młodym człowiekiem i pojawiły się inne chmury, charakterystyczne dla czasów młodości, a ty zacząłeś je łapać.

Teraz jesteś stary: tamtych myśli już nie ma, nie pamiętasz ich. Kiedyś były tak ważne, że mogłeś za nie oddać życie, a teraz ich nie pamiętasz. Teraz możesz się śmiać z tego, jakim nonsensem było kiedyś myślenie, że mógłbyś umrzeć za swoje myśli, że broniąc ich, mógłbyś się stać męczennikiem. Teraz nie dałbyś za nie złamanego grosza. Nie należą już do ciebie. Tamte chmury odpłynęły, ale pojawiły się nowe i teraz się w nie wczepiasz.

Chmury się zmieniają. Nie zmienia się to, że kurczowo się ich chwytasz. Oto problem. To nieprawda, że zmieniają się, gdy przestajesz być dzieckiem — zmieniają się w każdej chwili. Minutę temu wypełniały cię jedne chmury, a teraz wypełniają cię drugie. Inne chmury unosiły się nad twoją głową, gdy tu przyszedłeś, a z innymi nad głową stąd wyjdziesz – a ty chwytasz się każdej. To normalne, że w dłoniach niczego nie będziesz miał, bo z chmur niczego nie ma.

Sutra mówi: Czuj. Najpierw osadź się w odczuwaniu. Potem: Moja myfł. Spójrz na tę myśl, którą zawsze nazy­wałeś: moja – moja myśl. Kiedy osadzisz się w odczuwaniu i popatrzysz namyśl, moja znika. Moja to trik, bo z wielu takich moje, mi, mnie ewoluuje „ja” — to moje, tamto moje.

Ta technika medytacyjna zaczyna od samego sedna problemu. Sednem jest myśl. Jeśli możesz wykorzenić poczuciemoje, ono więcej się nie pojawi, ni­gdzie go już nie zobaczysz. Ale jeśli nie wykorzenisz go całkowicie, tylko bę­dziesz je przycinał to tu, to tam, praca okaże się bez sensu, bo problem będzie się pojawiał stałe i od nowa.

Mogę to odciąć. Mogę powiedzieć: „Moja żona? Nie, jesteśmy sobie obcy, a małżeństwo jest społecznie uznawaną formalnością”. Odcinam siebie. Mówię: „Nikt nie jest moją żoną” – ale to będzie bardzo powierzchowne. Mówię oprócz tego: „Moja religia”, albo „Moja sekta’, i jeszcze „To moja księga. To Biblia. To Koran. To księga mojej religii”. Pozostałem niezmieniony, moje trwa, choć na innej płaszczyźnie.

Moja myśl, a potem jestestwo. Najpierw popatrz na ruch myśli, proces myślowy, przepływ myśli przypominający rzekę i sprawdź, czy którakolwiek z tych myśli należy do ciebie  czy są to tylko płynące chmury. A kiedy poczujesz, że żadna myśl nie jest twoja, że doczepienie słowa „moje” do jakiejkolwiek myśli jest iluzją, wte­dy możesz wejść głębiej. Czas na drugi krok, Wtedy bądź świadom jestes­twa. Gdzie jest to „ja”?

Ramana dawał swoim uczniom zadanie  Mieli nieustannie pytać: „Kim jestem?”. W Tybecie stosowana jest podobna technika, jeszcze lepsza niż metoda Ramany. Nie pytają: „Kim jestem ”, lecz „Gdzie jestem?” — ponie­waż „kim”, „kto” może rodzić problem. Kiedy pytasz: „Kim jestem?”, co z góry zakładasz, że jesteś. Pozostaje tylko do~ wiedzieć się — kim. Założyłeś, że jesteś, nie kwestionując tego. Pozostało tylko dowiedzieć się – kim. Trzeba poznać tożsamość, rozpoznać twarz, ale wiadomo, że ona jest- nierozpoznana, ale jest.

Metoda tybetańska idzie jeszcze głębiej. Każe trwać w ciszy i szukać w sobie odpowiedzi na pytanie: „Gdzie jestem?”. Wejdź w wewnętrzną przestrzeń  zajrzyj w każdy kąt i pytaj: „Gdzie jestem?”. Nigdzie nie znajdziesz. Im dłużej tego szukasz, tym bardziej tego nie ma. A gdy będziesz pytał: „Kim jestem?’’ albo „Gdzie je­stem?”, przyjdzie moment, że dojdziesz do tego, gdzie jesteś, ale to nie będzie „ja” – tylko egzystencja. Spotkasz eg­zystencję dopiero wtedy, kiedy myśli nie będą już twoje. To głębsza płaszczyzna – jestestwo.

Nigdy tego nie czujemy. Powtarzamy „ja”. Słowo ..ja” jest stale używane – to słowo najczęściej używane — ale nieodczuwane. Co masz na myśli, mówiąc „ja”? Kiedy mówisz „ja”, co chcesz powiedzieć? Jakie konotacje ma to słowo? Co wyraża? Mogę wykonać gest i dodać: „Mam na myśli to”. Mogę wskazać na swoje ciało: „Mam na myśli to”. Wtedy może paść pytanie: ..Chodzi ci o twoją rękę? Masz na myśli swoją nogę? Chodziło ci o twój brzuch?”.

Będę musiał zaprzeczać, powiedzieć, ze nic, nie o to chodziło. Odrzucimy po kolei wszystkie części ciała, całe ciało. Padnie kolejne pytanie: „Wobec tego co chcesz powiedzieć, gdy mówisz »ja«? Masz na myśli swoją głowę?’. Kiedy mówisz ,.ja”, masz w głębi siebie niewyraźne poczucie, które wzięło się z myśli.

Osadzony w odczuwaniu, odcięty od myśli, zwróć się ku jestestwu, a wtedy odkryjesz, że „ja” nie istnieje. To było tylko przydatne słowo, symbol językowy — potrzebny, ale nierzeczywisty. Nawet Budda musi się nim posługiwać, nawet Budda po oświeceniu. To narzędzie językowe. Kiedy jednak Budda mówi „ja”, nigdy nie ma na myśli „ja”, bo nikogo takiego nie ma.

Popatrz na jestestwo, a ono zniknie. Możesz się wtedy przestraszyć, poczuć lęk. Wiele osób wchodzących w te techniki medytacyjne zaczyna się bać do tego stopnia, że z nich rezygnuje. Pamiętaj, że kiedy poczujesz jestestwo, staniesz z nim twarzą w twarz, będziesz się czuł tak jak podczas umierania – tak samo. Znika „ja” i czujesz, że spotyka cię śmierć. Czujesz, że toniesz, coraz głębiej i głębiej. A jeśli się przestraszysz, znowu się wynurzysz i znowu uczepisz się myśli – przydadzą ci się. Będą nad tobą wisiały jak chmury, uczepisz się ich, a wtedy lęk cię opuści.

Pamiętaj, że ten lęk jest dobry, to bardzo obiecujący znak. Pokazuje, że wchodzisz głęboko – najgłębszym punktem jest śmierć. Jeśli uda ci się wejść w śmierć, staniesz się nieśmiertelny  ponieważ ktoś, kto wchodzi w śmierć, nie może umrzeć. Wtedy śmierć jest na peryferiach, jest wokół, nigdy w centrum, tylko na obrzeżach.

Kiedy znika jestestwo, jesteś jak śmierć. Nic ma starego, a zaczęło istnieć nowe.

Świadomość, która się z tego zrodzi, jest absolutnie nowa, niezanieczyszczona, młoda, dziewicza. Starego już niema – stare nawet nie musnęło tego, co jest teraz. Jestestwo zniknęło, a ty jesteś w stanie nienaruszonym, dziewiczym, w stanie absolutnej świeżości. Dotknięta została najgłębsza warstwa bycia.

Pomyśl więc o tym w taki sposób: najpierw myśli, pod nimi jestestwo, a po trzecie Ja.

Czuj: moja myśl, moje jestestwo, moje organy wewnętrzne —Ja.

Jeśli myśli zniknęły lub jeśli przesta­łeś je łapać — sam fakt, że płyną, prze­stał być twoją sprawą, masz dystans, jesteś bezstronny, nie identyfikujesz się z nimi, jestestwo zniknęło – wtedy możesz przyglądać się organom we­wnętrznym. Organy wewnętrzne… Jedna z najgłębszych rzeczy. Znamy organy zewnętrzne. Dotykam cię swoją dłonią, widzę cię swoimi oczami – to są organy zewnętrzne.

Organy wewnętrzne to te, którymi odczuwam swoje własne bycie. Ze­wnętrzne są dla innych. Wiem o tobie za pośrednictwem organów zewnętrz­nych. Skąd wiem o sobie? Choćby tym, że jestem – skąd o tym wiem? Kto daje mi poczucie mojego własne­go bycia? Organy wewnętrzne. Kiedy ustały myśli i kiedy nie ma już jeste­stwa, wtedy, w tym stanie czystości, jasności, możesz dostrzec otgany we­wnętrzne.

Świadomość, inteligencja – co są or­gany wewnętrzne. Dzięki nim jestem świadom swojego bycia, swojego istnie­nia. Dlatego możesz całkowicie zapo­mnieć o swoim ciele, kiedy zamkniesz oczy, ale twoje poczucie, że jesteś, po­zostaje. 1 można sobie wyobrazić, że kiedy ktoś umiera… To fakty, Kiedy ktoś umiera, dla nas jest martwy, ale jemu zajmuje to trochę czasu, zanim się zorientuje, że nie żyje, ponieważ wewnętrzne poczucie bycia pozostaje takie samo.

W Tybecie mają specjalne ćwicze­nia związane z umieraniem. Mówią, że człowiek musi być zawsze gotowy na śmierć. Jedno z ćwiczeń polega na tym, że kiedy ktoś umiera, wtedy mistrz albo kapłan, ktoś, kto zna ćwiczenia związane ze stanem bardoy pod­chodzi do umierającego i mówi do nie­go: „Pamiętaj, bądź czujny, ponieważ opuszczasz swoje ciało”. Nawet wtedy, kiedy opuszczasz ciało, rozpoznanie, że jesteś martwy, trochę trwa, ponieważ wewnętrzne poczucie pozostaje takie samo, nie zmienia się.

Czuj, nie myśl.

Ciało służy tylko temu, aby dotykać i czuć innych. Za pomocą ciała nigdy nie dotknąłeś samego siebie, nigdy nie poznałeś samego siebie. Poznajesz siebie za pomocą innych organów, wewnętrznych. Nieszczęście polega na tym, że nie jesteśmy świadomi istnienia tych organów wewnętrznych, a nasz obraz samych siebie tworzą inni. Wszystko, co inni o mnie mówią, staje się moją wiedzą na mój temat. Jeśli mówią, że jestem piękny albo że jestem brzydki, wierzę w to. Moje przekonania na mój temat są tym, co moje zmysły mówią mi za pośrednictwem innych ludzi, co odbija się w innych ludziach.

Jeśli potrafisz rozpoznać swoje organy wewnętrzne, całkowicie uwalniasz się od społeczeństwa. Właśnie to mó­wią nam stare pisma, kiedy czytamy, że sannjasm nie jest częścią społeczeństwa, ponieważ poznał siebie dzięki swoim organom wewnętrznym. Teraz jego wiedza o sobie samym nie pochodzi od innych, nie jest odzwierciedleniem. On nie potrzebuje już żadnego lustra, aby poznać siebie. Odnalazł wewnętrzne lu­stro i poznaje za pomocą wewnętrznego odbicia. Możesz poznać wewnętrzną rzeczywistość tylko wtedy, kiedy dotar­łeś do organów wewnętrznych.

Organy wewnętrzne. Możesz postrzegać za ich pomocą. A potem — Ja. Trudno wyjaśnić słowami, dlaczego w tej sutrze użyto słowa „ja”. Żadne słowo nie byłoby właściwe — Ja też jesc błędne – bo przecież „ja” zniknęło. Pamiętaj, to Ja nie ma najmniejszego związku ze zwykłym „ja”. Kiedy myśli zostały wyrwane z korzeniami, kiedy jestestwo zniknęło, kiedy znasz już or­gany wewnętrzne, pojawia się Ja. Wte­dy po raz pierwszy objawia się twoje prawdziwe bycie – to prawdziwe bycie nazywane jest Ja.

Nic ma już świata zewnętrznego, nic ma myśli, nic ma poczucia ego. Rozpoznałem swoje własne wewnętrzne organy poznania, świadomości, inteligencji – obojętnie, jak to nazwiesz czujności, przytomności. W świetle organów wewnętrznych objawia się Ja.

Ja nie należy do ciebie. To twoje najgłębsze centrum, zupełnie ci nieznane. Ja to nie to samo co ego, nie jest sprzeczne z żadnym „ty”. Ja jest kosmiczne, nie ma granic. W Ja wszystko się mieści. Ja nie jest falą, jest oceanem.

Czuj: moja myśl, moje jestestwo, moje organy wewnętrzne. Pojawia się luka, nagle objawia się Ja i wtedy człowiek wie: „Aham Brahman Asmi. Jestem Bo­giem”. Ta wiedza to już nic jest twierdzenie ego, nie ma ego. Możesz doznać przemiany dzięki tej technice, ale najpierw osadź się w uczuciach.”

To jedna z najmocniejszych technik medytacyjnych. Próbowałem, wiem, odczuwam. W jakiś sposób oczywiście, nie uważam się za oświeconego, uważam się za oderwanego od „wiary”. Przynajmniej w dużym stopniu. Samo czytanie takich rzeczy już wprawia w ruch, sprawia, że nie możemy się oprzeć, że chcemy iść do wnętrza, bo może być przyjemne.

Czuj, zrób coś co odczuwasz, nie bój się tego. I wtedy – zobacz, że czujesz. Że czułeś, nie było myślenia. Wtedy zobaczysz, do czego ludzie dążą każdym nałogiem, do „pustki”, do odczuwania świata, do wyjścia z myślenia. Do zaprzestania utożsamiania się z debilnymi myślami – skoro każdą można podważyć, to po co wybierać strony?

Wyjdź z tego, a droga wiedzie przez odczuwanie. Przynajmniej dla mnie 😉

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.