Jak zacząć być odważnym?

Uwaga – to będzie trudny wpis. Niecierpliwi, uciekać! A tak serio to:

To dla tych, którzy czasami muszą zaryzykować. I często – my – mamy z tym pewien problem. Wręcz zawias, albo chęć ucieczki. Bo czy jest łatwym zapytać szefa o podwyżkę? Porozmawiać z rodzinką na trudny temat? Zainwestować więcej pieniędzy?

Ci, którzy interesują się uwodzeniem, pewnie też dobrze wiedzą o co mi chodzi. Nie uwodzeniem – ostrym podrywem młodych dziewczyn w bikini na tekst „przelećmy się razem na bachamy”, tylko po prostu pracą nad sobą, chęcią poznawania kogoś, kto nas zainteresował.

Dla nich pisze pewien jegomość, Merlin. W ostatnim odcinku newslettera, poruszył temat odwagi i tchórzostwa, który po prostu muszę skomentować. Przytoczyć fragmenty?

Widzisz, wielu ludzi nie chce się bać w ogóle. Myślą, że odwaga to brak strachu.

Tak, chcielibyśmy przestać odczuwać złe rzeczy. Jednak czasami – według mnie po prostu nie wytrzymujemy presji, nie chcemy, żeby nas fizycznie bolało.

Non-stop więc ryzykujemy. Ale jest pewna różnica,
o której większość nie myśli! Widzisz, większość ludzi
postrzega ryzyko jako… HAZARD

Uważam, że jestem dość odważny. Ale nie podchodziłem do dziewczyn już bardzo długo. Może to właśnie był już dla mnie hazard. Podobnie – umiem dość długo poświęcić na coś czas i przemóc się. Ćwiczę i jeżdżę na rowerze, jednak nie zostałem jeszcze triathlonistą. Dlaczego? Między innymi dlatego, że…

Nie jesteś istotą, która opiera się tylko na myślach, a ciało żyje sobie tocząc miliony biochemicznych procesów. Odczuwamy, nie chcemy przekraczać pewnych granic. Jeśli coś mnie boli – tutaj już prawie piszę sedno artykułu – to przestajemy. A stare lęki mogą boleć bardzo mocno.

Ale ryzyko przyjmuje też formę INWESTYCJI!

Niestety, nie zmienimy świata samymi myślami. Wewnątrz nas mogą siedzieć mocniejsze rzeczy niż „pozytywne nastawienie”, czy nawet dobre przekonania prezentowane przez artykuł Merlina.

Pod spodem takiego sposobu rozumowania jest coś więcej niż kilka poukładanych w rządku myśli. Można by wtedy bardzo szybko przestawić je na te pozytywne i kropka.

Jednak mamy jeszcze doświadczenia, często lata doświadczeń, uczuć i wniosków, które formułują się często w dość abstrakcyjny sposób.

Skąd to wiem? Jak na to wpadłem? To długa historia, tutaj fragmenty odnośnie udanych prób radzenia sobie z problemami.

Ciało ma swoje własne przekonania. Często nie widzimy ich, nie słyszymy bezpośrednio, wychodzą w naszych działaniach, słowach.

Zmieniając na siłę przekonania, albo tylko patrząc się na powierzchnię, nie wiele możemy zdziałać.

Jasne, gdy ktoś głębiej się zastanowi, usiądzie i poprzerabia swoje jakieś stare urazy – to coś się zmieni. Ale i tak jeszcze długa droga działania, zanim przyjdą kokosy.

Czasami komuś nawet chwilowa praca coachingowa, czy wiwisekcja przekonań może pomóc. Ale nie wiem, czy polepszy na stałe.

Zwykle nie tędy droga. Chyba, że jesteś już w tym momencie bardzo ze sobą spójny, czujesz Się, wiesz, jak przepływają w Twoim ciele myśli, wtedy o wiele szybciej docieramy do prawd ogólnych. .

Zmiana to proces, także fizyczny. Przekonania są ulokowane głębiej – i świetnie, że odkrywamy kolejne, ale jeśli nie mamy dostępu do źródła, do podświadomości, i ona obroni się przed nową informacją – to klapa.

Podoba mi się podejście do ryzyka, jak do inwestycji, tylko… dla mnie gdzieś wewnętrznie dalej jest to „nie do pomyślenia”. Dalej czuję to samo, co czułem. Tu nie chodzi tylko o kolejną zmianę przekonania, bo na prawdę dużo już ryzykowałem w życiu.

Nawet z moich statystyk finansowych ostatniego roku mam kilka najbardziej poważnych inwestycji w życiu. Ryzykownych? Jak diabli!

Czy mam inne przekonania? Pewnie tak, i podejście Merlina po prostu rozwija moje doświadczenia, opisuje w inny sposób, dopełnia, daje przykład. Zgadzam się z tym.

Ale może nie wiele zmienić, jeśli nie podpatrzymy głębiej. A co, jeśli ktoś miał bardzo dużo blokujących go doświadczeń? Wynikają z nich fizyczne blokady, których lepiej nie niszczyć robiąc coś na siłę, idąc w ryzyko, którego i tak nie zrozumiemy. Kopiemy się. Kopiemy sobie rozwojowy grób.

Widzisz, pierwsze grono, myśli o ryzyku jako ryzyku straty.
Panicznie boją się stracić czas, energię, czy pieniądze.
Chcą mieć pełną pewność, że się uda, ale wiesz co?
Nikt ich nie przekona. Bo jak mu powiesz, że jeśli się postara,
to może znaleźć kobietę, z którą będzie miał fantastyczny seks
i jeszcze lepszy związek, to oni się zastanawiają
„a co jak rozmowa się nie będzie kleić?”.

Pod spodem jest kilka innych lęków, pewnie dużo mocniej osadzonych w ciele. Wiem, trudny temat, nikt w to nie wierzy, dopóki sam nie doświadczy.

Ale wiem też, że nawet dużo przemyśleń i doświadczeń z „drugiej strony lustra” też nie wiele daje. Podchodziłem setki razy, zagadywałem, nawet były szkolenia na youtube z moim udziałem (niestety stworzone bez mojej wiedzy).

Jasne, że wielu z nas chce zmiany i to jest podstawa, ale reszta ludzi jest zbyt mocno nieświadoma. Jak im powiesz „rozwój osobisty” to już odpalają się lęki, a co dopiero gdy zaczniemy rozmawiać o treningu, czy sprawdzaniu fizycznie, gdzie jaki lęk pozostawił bliznę (psychosomatyka). Jakaś abstrakcja.

Jak to pokazuje Pawlikowska, wyłączy im się słuch. To zbyt inna informacja od ich mapy, żeby mogli ją w ogóle usłyszeć. Taki newsletter, czy te słowa czytają ludzie, którzy mogą je przeczytać.

Więc prędzej to ja zacznę dostosowywać komunikat (np. tworząc mniej zaawansowane teksty, ale za to dopasowane, z ciekawą historią) niż odnajdę nagle ludzi, którzy już coś wiedzą na temat własnego strachu.

Nie chcesz mieć bólu, ale nie chcesz też
nic zrobić, aby ten ból zniknął. I im dłużej czekasz,
tym gorzej zaczyna się robić…

Dlatego… Cholera jasna, jeśli trzeba coś zrobić,
to trzeba coś zrobić!

Często próby robienia czegoś bolą. Bo jeśli nie zajmiemy się wcześniejszymi doświadczeniami, przyczynami – lęki pozostają. Jasne, że trzeba próbować, to wie większość ludzi. Ale nie każdy wie i UMIE coś zrobić. Nie każdy widział dobry przykład – może zwykle był zamknięty w strachu?

W wielu kwestiach jestem poblokowany, i pracuję nad tym. Ale piszę, właśnie dlatego, żeby jak najwięcej ludzi znalazło te skuteczne metody. Bo może ich być dość mało, jeśli ktoś tak daleko odbił od brzegu własnych potrzeb. Tak więc dużo bardziej niż pracę z pojedynczym przekonaniem o ryzyku polecam np. pracę z ciałem, czy psychosomatykę.

A jak wygląda Twoja praca? Też ryzykujesz?

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *