Wiatr… Jedyna szansa dla Krakowa?

To chyba jakiś żart – pomyślałem, gdy zobaczyłem jakie pomysły ma Kraków, jeśli chodzi o Krakowski smog. Darmowa komunikacja miejska? Hehe, dobre sobie. Poza tym widać też, jak to wychodzi. Czyli po prostu nie wychodzi, jakby komuś się nie chciało czytać.

Na szczęście uratował, i dalej ratuje nas… wiatr! Zwłaszcza taki bardzo mocny, łamiący drzewa, w nocy. Piękny, silny, porywisty i … oczyszczający. Ale jeśli nie chcesz na niego czekać, to … może zgodzisz się z moimi propozycjami?

Z przymrużeniem niedospanego oka, ziewając – bo organizm potrzebuje tlenu… zacząłem myśleć. Czy są jakieś rozwiązania?

Mam jakąś nadzieję, bo jeszcze tutaj siedzę. I nie mam maseczki (niestety. ciekawe jednak, że nawet takie obrzydlistwo może być „modne”)

Tak więc, drodzy obywatele. Nie celujemy w jakikolwiek rząd (bo wiadomo, ze to chodzące śmieci, nie wiadomo dlaczego w ogóle ich wybraliśmy). Musimy coś zrobić my. Ja czy Ty. To moja idea przewodnia.

Więc. Możemy popatrzeć lub co gorsza nawet kupić elektryczne autko. Obaczyłem dzisiaj jedno – słownie – jedno na Krakowskiej ulicy. I był to…

nissan_leaf_2013_2

Nissan Leaf. Kierowca jechał nim jako uber. Tak wywnioskowałem z pospiesznie wsiadającego pasażera.

To rzadkie zjawisko. A nic nie emituje. Na miasto się nadaje. Droższe niż rower, ale przynajmniej można coś przewieźć.

Jasne, takie autka są popularne jak zeszłoroczny piasek. I nie mówię też, że baterie litowe są jakieś turbo zdrowe. Tu nie o to chodzi.

Chodzi o to, że samochodem smrodzisz sobie prosto w twarz.

Więc jakikolwiek wymysł, który zaprzestaje smrodzenia w twarz,

Na przykład miejska ciepłownia też czymś wodę podgrzewa. Ale o tym za chwilę. Powiem tylko o drugim samochodzie elektrycznym jaki można zobaczyć w naszym mieście

To samochody dostawcze kuchni Babci Maliny.

Powracając do tego, co możemy zrobić.

Jako jedyna znana mi osoba wysyłałem pismo do MPECu, aby przynajmniej sprawdzić, czy tak starą kamienicę (jak ta, w której mieszkałem) da się podłączyć.

Da się.

Niestety właściciele to moja rodzinka. Biedne matołki. Nie chcę im cisnąć, ale tutaj mogliby posłuchać swojego głupkowatego synka 😉 Dlatego też w kamienicy co najmniej trzy mieszkania są dalej opalane starymi węglowymi piecami (sprzed 100 lat) i … nieźle smrodzą. Kilka razy prawie się udusiłem na własnym podwórku.

No, może jakby było moje (chociażby zarządzając tym) – chociaż troszkę mógłbym poprawić jakość powietrza w Krakowie. Niestety.

Nadmienię, że to nie tylko nasz, wyłączny i specjalny problem, któremu możemy oddawać pokłony. Jest wiele innych zatrutych miast. Ale jakoś jest to problem mi bliski (bo się często trułem smogiem, miałem astmę i takie tam). I widzę, że ludzie reagują na niego jak mrówki na deszcz kwasem. „Przecież nie możemy nic zrobić, więc tylko będziemy trochę szybciej biegać w kółko”.

I dlatego może tak mnie to irytowało. No bo komunikacja miejska też truje – powracając do proponowanych rozwiązań (oprócz sławnej dla mnie linii 154) A dofinansowanie do samochodu elektrycznego – choć tak ab.srakcyjne dla wielu mie.szczów, w takiej dramatycznej sytuacji wydaje się ociupinkę bardziej racjonalne.

I kończąc ten tragiczny wywód. Czy mam nadzieję? Nikłą. Czy coś zrobiłem? Tak.

A Ty? Jaka Twoja opinia mój drogi, już struty pyłem PM10 najdroższy czytelniku?

🙂

735782_554463201250055_945521147_o

 

Trochę innych źródeł:

http://samochodyelektryczne.org/zasoby_litu_na_swiecie.htm

zdjęcie z:

https://brudnykrakow.files.wordpress.com/2013/01/735782_554463201250055_945521147_o.jpg

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *