Boisz się śmierci? Pustki? Albo może ciemności?
Pamiętaj – gdy nie masz wyboru – wtedy zaczynasz być naprawdę szczęśliwy.
W przypadku śmierci, wydaje nam się, że możemy jej uniknąć. Nie jesteśmy jej świadomi, nie obchodzi nas, nie widzimy jej.
I tu jest właśnie „pies pogrzebany” – gdyż śmierć to jedyny pewnik w życiu. Podobno.
Jedna z najlepszych medytacji, jakie znam, to właśnie wyobrażenie sobie, że umarłem. Że już nic nie zostało.
Miałem tak nawet, jako dziecko – starałem się sobie wyobrazić tą zupełną pustkę. I bałem się. Nieznanego.
A tak serio? Czego ludzie się w tym boją, przecież później nic nie ma?
No właśnie, zwykle boimy się raczej tego, że… nie zdążymy nic zrobić. Że nie zrobiliśmy czegoś, co chcemy. Że to jeszcze nie czas. Że „nas” już nie będzie.
Myślę, że podstawowym ćwiczeniem tutaj, jak to często bywa – niech będzie akceptacja.
Ludzie umierają, ba! Chyba nawet chcą umierać, skoro każdy z nas zjada lub wypija codziennie jakąś porcję trucizn.
Pytanie, dlaczego nie zrobimy tego w pełni, szczerze. Po prostu, albo przeżywać wszystko na maksa (nawet trucizny), spełniać swoje marzenia, a jeśli nam się to wydaje nie możliwe – to ze sobą skończyć.
Chcę, żeby w tej naszej jednej, wielkiej śmierci było więcej prawdy i „przeżycia”, świadomości. Dlatego chciałem zobaczyć prawdziwego trupa, przeżyć jak najbardziej śmierć.
A Ty? Jaki masz stosunek do grobu?
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz