Uważam się za nazistę

Coś Cię wkurza? Ktoś Cię denerwuje? Uważa Cię za napastnika? Albo po prostu masz w sobie dużo agresji? Ale pewnie wolałbyś być postrzegany jako człowiek dobry i uczynny, prawda?

Nie zgadzam się! Bądź nazistą! … przynajmniej do końca tego artykułu 😉

Agresja wobec innych, to nic innego jak uzewnętrznienie auto-agresji. Dziwne? Ok. To pokazanie, że ktoś ma to coś, czego nie lubimy w Sobie. Już bardziej podchodzi, ale dalej, nie zgadzam się! Ej, przecież jestem pierd*lonym ideałem! 😉

hitlerchild

Ok, już za chwilę wyjaśnienia, a teraz trochę przykładu z życia.

Sam jestem dość dużym ortodoksem, zabijałem siebie jak najbardziej zatwardziali rabini, niszczyłem siebie i swoją radość na (prawie) każdy z możliwych sposobów.

Strzelałem sobie w nogi tak wymyślnie, w tak dziwne sposoby, żebym sam tego przypadkiem nie zrozumiał. Tu jakaś potrzeba seksualna niespełniona, tu autoagresja, tu bardzo dużo wywyższania się jaki to nie jestem wielki, a potem samousprawiedliwanie się. No i może w końcu samoświadomości. „Nie wiedziałem” bo nie chciałem się dowiedzieć? Ciekawe, myślę, że taka „wiedza” nie jest potrzebna, tu potrzebna była chwila ciszy.

A potem powoli, delikatnie, dopiero po pewnym czasie zacząłem wracać do siebie, zdejmować większość kłód spod nóg, nabierać większej głębi kontaktu ze sobą, być bardziej szczerym, aż w końcu dotarłem tutaj, bez studiów, bez większych złudzeń, ze strachem, ale w miarę z nim zgodny, często uśmiechnięty, i śmiejący się żywo i bardzo głośno ze środka.

Ale nie do końca szczęśliwy zewnętrznie. Nie tylko przez „jedzenie” czy „brak seksu”. Nie, to tylko kolejne fiksacje, z których nie chcę zrezygnować, bo to jest „robienie czegoś” a nawet „robienie czegoś swojego”

I owszem, ból czy „cierpienie” jest / było spowodowane także żywieniem, ale głównie tak jak mówię – to umysł, „ego” czyli po prostu utożsamianie się z fałszem.

Zawsze miałem pewną dozę autoironii, minimalny dystans, ale na przykład często obrażałem się. Teraz widzę, że obrażanie się jest jednym z bardziej miękkich syndromów auto-agresji, złości, czy bardziej dosłownie – utożsamienia się z danym poglądem. Można je szybko wyśmiać, i jeśli ktoś nie przejął się super naprawdę, albo nie jest bardzo zatwardziałym rasisto-feministą – śmiejemy się, i przestajemy – dokładnie tak – przejmować, czyli być przejętymi przez własną emocję..

Przestałem się obrażać, gdy przestałem się turbo truć. Głównie myślami, w stylu: to jest moje, wierzę w to, utożsamianiem się z dowolnym poglądem. Dystansem to tego, wiedzą- czyli raczej osobistym doświadczeniem. Teraz już możecie mnie w pełni wyśmiewać, ja z tego też się śmieje. Jestem dość zabawną postacią raczej.

Gdy tylko się strułem bardziej, to wkurwienie przejmowało mnie, bo powiedzmy: ilość silnej woli była zbyt mała. Organizm był zajęty walką ze sobą, więc czym miał być zajęty umysł, skoro jest jego częścią? Podobno….

Sam się bardzo długo niszczyłem, było to spowodowane wieloma czynnikami, z tego, co teraz widzę głównie, najgłówniej, pewnie nie tyle zaniżoną czy zawyżoną samooceną co całkowicie

FAŁSZYWYM OBRAZEM SIEBIE

Niezgodnością wyobrażeń na temat siebie i rzeczywistości.

Myśli vs. Fakty. Fakt : wyglądam tak a nie inaczej. Myśl: wyobrażam się sobie jako zupełnie inna osoba.

Przez wiele miesięcy miałem „dziwaczne” zupełnie różne od rzeczywistości wyobrażenia siebie, prawdopodobnie wynikające z potrzeby „bycia kimś innym” oraz niezgody na to, że wygląd nie pomaga mi w tym, żeby mieć seks. Idąc dalej, seks jest… ekhm… był (?) dla mnie świadectwem „dojrzałości”, spełnienia, to, że go nie ma nie tyle powoduje fizjologiczny stan niedoruchania, co filozoficzne, przejaskrawione niszczycielskie myśli.

Myśli oddzielające od rzeczywistości, nie będące jej pochodną, nie powodujące spokoju tylko granicę. Porównanie. Tak działa umysł i to jest przydatne… ale nie gdy się z tym utożsamiam, gdy nie konfrontuję tego z „prawdą”. A co to jest prawda?

uważam się za nazistę

Nie wiem, ale wystarczy, że popatrzysz na to co się dzieje wokół. Gdy coraz mniej projektujesz, widzisz coraz więcej prawdy. Tak jak ja, zacząłem się sobie przyglądać, tak jak innym, głęboko w oczy, szukając „człowieka”, pustki, świadomości, piękna. Ćpałem.

Rozwiązaniem w autoagresji jest – była tutaj w dużej mierze rozmowa z samym sobą, z emocją blokującą podejście i zagadanie. Później – nie ma problemu, trochę oczywiście musiałem przemyśleć sprawy czego chcę, czego się boję u kobiet, dlaczego „nie chcę” z nimi sypiać. Tutaj też wystarczyło pogadać, pośmiać się, nie pospierać może ze sobą, ale nie wierzyć tym myślom. I tak docierać do bardziej prawdziwego, spójnego siebie.

Morał? Po prostu, rozmawiaj ze sobą. Może także Twoje niektóre myśli okażą się ultra-głupie? 😉

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *