Schematy myślowe

Wydawało Ci się kiedyś, że zachowałeś się automatycznie? Czy miałeś jakieś sytuacje, w których przejęły Cię te-same-co-kiedyś niezbyt fajne myśli?

Nawet, gdy później usiadłeś, to zastanawiałaś się tylko czemu znowu się tak stało? Skąd to zachowanie, przecież to nie ja?

Skąd są takie myśli? Potem emocje i na końcu zachowania? Dlaczego wydają się silniejsze od Ciebie i cały czas powtarzają? O co tutaj chodzi? Spróbuję wycisnąć kilka odpowiedzi na te pytania, z wycisnąć z historyjki, którą pokrótce przytoczę.

Rozważmy taki przypadek. Mówię jak zwykle ze swojego doświadczenia. Idzie facet na imprezę. Chce poznać dziewczynę i dobrze się pobawić. Idzie tańczyć, świetnie się bawi, krzyczy, porusza jak popieprzony – bo uwielbia to robić.

Kilka osób wręcz zadeptuje, ale to przecież impreza. Czyli duża część planu jest już wypełniona. Co więcej, wszystko chciało mu w tym pomóc. Nie było znajomych – pojawili się, nie było motywacji – przyszła sama.

Problem pojawił się, gdy zaczął zastanawiać się nad wypełnieniem pierwszego postanowienia.

Było dużo dziewczyn, niektóre bardzo ładne. Praktycznie z każdą na chwilę można było utrzymać kontakt wzrokowy, a z większością potańczyć. Chcesz – poznajesz. Niektóre utrzymywały ten kontakt dość długo… ale? No właśnie. Co? Nie podobają się? Nie chcesz? No to znajdź sobie tą, z którą chcesz.

Jest. Zjawiskowa, przepiękna, chociaż to tylko odbite światło laserów.

Huk głośników, a ty stoisz i się gapisz. Wiesz, że tylko z nią chcesz pogadać, zatańczyć, kurwa cokolwiek, a reszta jest nie ważna. Możesz, tylko po co – ta jest zajebista. Nie musisz „patrzeć w świetle słonecznym żeby zobaczyć szczegóły” już wiesz. Tańczy w grupie. Kij, znasz wszystkie możliwe metody. Ale?

Kurwa znowu, jakie ale, cholero? Nie działam bo… co? Bo tańczy w grupie. Bo na pewno ma faceta. Bo coś tam. I znowu – dobijasz się, żeby tylko nie zadziałać.

Myślę, że bardzo często każdy z nas wchodzi w tego typu schematy (poznawcze?). Nie tylko na parkiecie w knajpie to przykład. To może być schemat rozmowy z bliską osobą (KŁÓTNI!). Ona coś mówi, ty odpowiadasz, gracie w tą samą grę, z której niby nie ma wyjścia. Albo w pracy. Chcesz iść, ale nie szukasz. Szukasz, ale za słaba. Działasz, ale na pewno NIE TAK, żeby osiągnąć sukces. Strzelanie sobie w nogę. Po co, cholera, pytasz później, czemu się tak krzywdzę?

Wracając: tańczyłem dalej. Tańczyłem z dziewczynami, bawiłem się sam. Na maksa. Myślałem trochę o tamtej, jak to zrobić, ale nie robiłem. Nawet myślałem o innej ładnej, ale zrezygnowałem, bo po co? Potem, już wybawiony, zmęczony usiadłem. Mój „obiekt” zainteresowania stał z facetem. Kolegą? No przecież nie facetem, całowaliby się albo cokolwiek. Kurwa. Załamanie. Jestem do dupy.

Ale jak to, poczekaj, Ty jesteś do dupy? Przecież… ty po prostu nic nie zrobiłeś. Albo inaczej – zrobiłeś to samo co zwykle. Schemat. O co chodzi?

Zapytałem: no dobra, poczekaj z tym załamaniem, jak możesz to rozwiązać? Posiedzieć chwilę i spytać gościa jak do niej podszedł? Czy jest po prostu jej kumplem? Hmm? Myślę że dasz radę. Podać mu rękę, pogadać z koleżanką, którą poznałeś przed wejściem? Też pewnie się da. Albo podbić do innej na parkiecie i powiedzieć, że chcesz pogadać, bo zaraz wychodzisz? To też opcja, kiedyś tak zrobiłem, działało. Ale już nie chcę? Nie ważne -> SĄ rozwiązania. Ty tylko nie zadziałałeś, po prostu.

Większość dziewczyn się na Ciebie patrzyła, jak śmigasz na parkiecie. Jesteś Sobą, tańczysz jak dziki, i to lubisz. Uśmiech i radość widać, wiedzą, że nic nie chcesz, wszyscy to czują, pozytywną energię. Same dziewczyny podchodziły (ten jest fajny!), tańczyły, chciały się całować.

Te, które Ci się podobały wystarczyło sprawdzić, i tyle, ale z Dumy nie podchodziłeś. No bo po co dostać olewkę, czuję się dobrze jak same podchodzą, prawda? Chciałeś być cholernie doceniony i się wybawić – więc tak się stało! Czegóż chcieć więcej?

No właśnie, wszystkie Twoje emocjonalne pragnienia dofinansowania zostały spełnione, a Ty dalej chciałeś się załamywać, bo … no co. Bo sama nie podeszła? BO tańczyła w grupie?

Stary, trzeba było po prostu sprawdzić, podejść, potańczyć, cokolwiek. Dostaniesz zlewkę najwyżej i się skończy, kurwa no big deal. A nawet jak ma faceta, to się uśmiejesz jeśli będzie się wkurwiał. Ty też już jesteś duży. Po prostu znowu za długo się zastanawiałeś. Działaj!

Taka nauczka. Jest ok. No więc co?! O co Ci chodzi w tej depresji znowu, przecież to powtórka z rozrywki, ile razy wychodziłeś załamany z imprez „bo coś tam”? Bo od razu się nie przespałeś z kimś? Ciągle to samo zachowanie, ucieczka, załamywanie się. Co?

W pewnym momencie doznałem czegoś w stylu… mini oświecenia. Przecudownie uczucie, rozjaśnienie umysłu, Pojęcie. Coś do Ciebie dociera, ŁAŁ!

Ja CHCIAŁEM BYĆ W DEPRESJI. Chciałem być załamany. Chciałem myśleć o sobie melancholijnie, jako o kimś, kto potrzebuje wsparcia. Delikatnym, małym faceciku, którego ktoś w końcu musi docenić, bo on jest przecież taki fajny, ale to wszystko się mu sprzeciwia i w ogóle! Hah! Z tej perspektywy to jest mega zabawne, ale nie jak w coś naprawdę WIERZYSZ, w sensie z perspektywy wewnątrz emocji.

Emocji, która Cię przed czymś zabezpiecza (mnie przed działaniem – żeby przypadkiem mnie nikt nie wyśmiał, bo mogłoby mieć to cholernie silne konsekwencje, nawet zagrożenie życia! Tak – takie miałem doświadczenie). Czyli jak widać takie myśli mają swoje głębokie źródła, jednak powtarzające się zachowanie i schemat był już na tyle wkurwiający, że musiałem z tym skończyć. Nie był kompatybilny z rzeczywistością! Więc przyjąłem postawę rozwiązywania problemów, i mini-rozwiązanie przyszło samo. Zacząłem się śmiać i nie mogłem skończyć. Radość wewnętrzna 😉

Nie – już nie chcę. Sama myśl, że chciałem być w depresji jest śmieszna. Owszem, boję się trochę działania w kwestii dziewczyn, zranienia, odrzucenia, mam jakieś oczekiwania, chciałem, żeby się uśmiechnęła, i nie chcę nikogo obrażać, ale nie jest to już takie silne. Nie jest większe ode mnie.

Gdy sobie uświadamiasz, jesteś w tym procesie mini oświeceń, warstwy fałszu i starych utartych destrukcyjnych schematów, przekonań odpadają – dostajesz. W końcu emocje zmniejszają się na tyle, problem nie jest już tak wielki że jesteś w stanie sobie z nim radzić i działać, planować, BYĆ. Tak myślę. Idę to właśnie sprawdzić 😉

Oczywiście to nie była odpowiedź na wszystkie zadane pytania, ponieważ schematy myślowe dotyczą praktycznie każdej działki Twojego życia. To tylko – jak zwykle – muśnięcie tematu.

Co chcę przekazać: nawet najgorszy schemat nie jest Tobą, to część, warto z nią posiedzieć. Im głębsza – tym więcej pracy, ale nie uciekaj – to do niczego nie prowadzi.

Schematy Myślowe

Docieraj do sedna!

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.