Podryw i Uwodzenie. Czy to naprawdę jest taki koszmar?

Zwykły, zabiegany dzień. Wracam spokojnie z galerii. Nagle coś dotyka mojego ramienia, trochę przestraszony odwracam się. To uśmiechnięta, brzydka i pokracznie ubrana dziewczyna.

-Hej mały! Dasz mi buziaka?

Odchodzę w drugą stronę w pośpiechu. Ona idzie za mną dalej, krzyczy „Wróć tu”. Cholera, chyba tak łatwo nie odpuści. Wtem skręcam do sklepu, tamta idzie dalej. Chyba nie zaużyła.

Boże, kolejna „uwodzicielka”. Mam nadzieję, że znajdzie sobie inną ofiarę – myślę. Oddycham z lekką ulgą, kupuję batonika i szukam drogi wyjścia.

Historia dziwna i niemożliwa? Ale jakby z czymś może się kojarzyć… Ah no tak. To czasami faceci tak podchodzą. Albo może i dziewczyny, ale z parasolkami (Promotorki Strip-Clubów).

Ale dzisiaj o tym pierwszym słów kilka, prosto od emocjonalnego. Dlaczego? Bo zobaczyłem u znajomej link do artykułu kogoś wyjątkowo przerażonego PUA, o tytule „Szkoły Uwodzenia szkolą przyszłych stalkerów”. Hmmm….

Trochę roześmiany ale i poddenerwowany stwierdziłem, że odpowiem. Bo to przecież ważny temat, a poza tym… temat, w którym uczestniczyłem. Może w końcu uda mi się podsumować i podrzucić kawałek smacznej szynki – rzeczywistych doświadczeń, a nie opisu zjawiska z zewnątrz.

Staram się patrzeć na sprawy po swojemu, sprawdzając na własnej skórze, więc – kij z tym! Jedziemy.

To może być przykre, jak na słowo wstępu, ale… przerażone dziewczynki często nie chcą i wręcz nie mogą spojrzeć na sprawę z innego kąta. Nawet perspektywa innych dziewczyn może mocno odbiegać od takich lęków. W końcu wielu z nas „jakoś tam” znalazło drugą połówkę.

Ale, to co się wydaje niektórym normalne, dla innych jest koszmarne. Czują się z tym źle jest, a problem dotyka nas osobiście. Masakra uczuć, więc powstaje i … obronna ściana.

No cóż, ja – i być może wielu facetów ma podobnie. Też się blokujemy, też nie możemy wyjść z generalizacji, z głębszej, wewnętrznej nienawiści. Gdzieś jakaś „nieśmiałość” niszczy nasze prawdziwe oblicze i pokazuje szpetne kreatury. Oschłe, niby cieszące się z życia, ale tak na prawdę… okrutne.

Nie każdy zna przyczynę takich zachowań. Większość po prostu opisuje powierzchnię problemu, ocenia – TO ZŁO! I koniec, idziemy dalej w świat złudzeń. Mnie – od tępych kobiet, czy często równie psychodelicznych gości różni jedno. Chcę być zdrowy i szukam rozwiązań, przez co wiele z nich już do mnie przyszło.

Ale żadne za darmo.

Jeśli więc czegoś tak panicznie się boisz, i artykuły pokroju „uwodzenie to zło” Cię przekonują – to nie jest jeszcze po wszystkim. To nie znak, że każdy facet podchodzący do dziewczyny, czy szkolący się w tym temacie to sfrustrowany kretyn.

Nie wiele osób wbrew pozorom ma zamiar zgwałcić Cię przy najbliższej okazji. Owszem, dużo jest chodzących katastrof, ale jako człowiek, który już kilka rozmów z płcią przeciwną przeprowadził… oj dziewczynko. Wiedz, że kobiety też są wybitnie pochrzanione.

Przejdźmy do rzeczy. Moja główna teza to w zasadzie jedna sprawa:

Wszyscy, dopóki kierujemy się panicznym strachem nie do opanowania wyciągamy nie związane z rzeczywistością wnioski. Że jeden przypadek na kilkaset mniej widocznych to już oznaka walenia się świata.

Że jeśli jakiś zlot PUA nazywał się P.E.N.I.S. to już wszystkie szkolenia tego typu należy wrzucić do worka „chcę umrzeć bo ten świat się już skończył”. Nie skończył, znam osobiście trenerów występujących na tym zlocie. Wyglądają na dość zadowolonych i nie wydają się sfrustrowani życiem. Ani nie chcą raczej żyć z oszukiwania innych.

Ba! Opisywałem ostatnio jeden z newsletterów ZAŁOŻYCIELA tego zlotu. Myślę, że po przeczytaniu tamtego artykułu, mógłby się nieźle zaśmiać. Kto tu kogo i do czego porównuje?

Temat mocno poruszający emocje. No bo czy jest coś bliższego naszym podstawowym potrzebom i jednocześnie bardziej patologicznie skrzywionego przez codzienność niż seks? Coś co chce niby każdy, ale połowa to ukrywa, a druga połowa wyraża w wyidealizowany lub obrzydliwy sposób?

Podryw i Uwodzenie.

Niektórzy ślinią się do takich zdjęć. Inni chcą znaleźć coś bardziej prawdziwego – Namacalnego. Dosłownie i w przenośni. Co ma w zamiarze takie zdjęcie, zarówno modelka, jak i autor? Co ma z tym zrobić człowiek w rzeczywistości?

No niestety, nie wygląda to zbyt ciekawie. Mamy się podniecać, a z drugiej strony musimy trzymać się zasad. Pojawia się wręcz systemowo regulowana psychoza, co możemy a co nie. Idąc dalej: u faceta seks to jeszcze gorszy temat tabu niż u dziewczyn, a poruszany w sensie konkretnych informacji – bardzo rzadko. Zdziwione?

Po pierwsze seksualność każdego z nas jest inna. Są tutaj pewnie mocne różnice. Na przykład to, że to facetów głównie podnieca praktycznie od razu widok nagiego ciała – taka „naturalna” dość reakcja. Albo to tłumimy, albo nas rusza w stopniu, który dajemy radę znieść. Jeśli nas nie rusza, to albo to jest dziwne, albo jesteśmy gejami.

Z drugiej strony wymaga się od nas stoicyzmu. No to kurde, mam się jarać i mówić o tym, czy siedzieć w pracy na dupie? Nie wiem, czy nie wolałbym być jakimś dziwnym pedałkiem. Teraz na widok kolejnej nagiej modelki po prostu irytuję się, że ktoś mi chce coś sprzedać.

Nie myślę, nie czuję wewnątrz zgody na taką myśl: „Może na przykład ta dziewczyna chce się podzielić seksualnością?”. Może na ulicy gdy widzę seksowną dziewczyną wystarczyłoby pomyśleć:

„A podzielę się z nią moim wrażeniem, skoro ona chciała się tak ubrać”. Jak nikogo nie masz, to może i nawet: „Po tym jakbyśmy się poznali, podzieliłaby się swoją seksualnością ze mną?”

Haha, co za brednie. Nikt w ten sposób nie myśli – chyba. Seksowny taniec? Jeśli już, to w strip-clubie, za pieniądze i bez dotykania.

A ja, jako człowiek (a nie tylko penis, czy oczy?) wolałbym takich rzeczy nie łączyć z pieniędzmi. U mnie bliskość czy erotyzm to głównie dotykanie, niekoniecznie z seksem.

Ok, może to po prostu potrzeba bliskości? Nie tylko. Może przed normalnym zagadaniem broni nas nie tylko brak umiejętności, ale i strach? Przecież na pewno zinterpretuje mnie właśnie jako „Stalkera”. Jakkolwiek błędnie tłumaczymy to słowo.

Ok, docieramy do sedna w końcu. Może właśnie standardowe myślenie i schematy powodują w nas frustrację? Może takie zachowanie to EFEKT kuriozalnych przekonań, że dziewczyny nie chcą nikogo poznawać, i trzeba z tego zrobić szopkę?

Podobnie jak lęki facetów, przeszkadzają w tym broniące się przed własną seksualnością dziewczyny. Te mniej i te bardziej atrakcyjne. Bo przecież zaraz wyjdą na łatwe, i tym podobne.

Czy takie myśli, emocje i działania są spoko? Tak, wiem, przecież wszyscy musimy grać w gierkę, oszukiwać się nawzajem i liczyć po cichu na to, że będzie lepiej. Mamy to wgrane z automatu.

Po drugie, faceci działają. Kobiety też mają potrzeby, ale prędzej sobie coś zaczną wyobrażać, niż to urzeczywistnić. A facet czasami po prostu musi, „agresja” ciągnie go do zmiany. I – tak, niektórzy działają w sposób psychodeliczny.

Ale osobiście uważam, że nie jest to aż takie złe – jak zaprzestanie działań. Do mnie też podbijały jakieś totalne paszkwile, ale nie zrzucam na nich odpowiedzialności za to, że mnie to nie ucieszyło. Owszem, nie miałem aż takiej sytuacji jak w pierwszym akapicie, ale coś tam było.

Tak, nie jest to logiczne i racjonalne, brać na siebie odpowiedzialność, jeśli jakiś „psychol” podchodzi do mnie z takim tekstem.

Nie mówię tu o sugestiach typu: „nie zakładaj mini, jak nie chcesz, żeby Cię zgwałcili”. Przemoc, to przemoc. Ale, to co, jak mam sobie z tym poradzić, jak mu niby odpowiedzieć? Przecież to zagrożenie dla mnie, facet jest silniejszy i chce/może mnie skrzywdzić.

Serio?

Dziewczyny niby nie są zagrożeniem fizycznym dla facetów. Hmm ok, ale coś mi tu dalej nie gra. Bo, zgodzę się na to, jeśli patrzymy tylko na fizyczne rozmiary. Ale jeśli chodzi o emocje – nie za bardzo.

Facet czuje się często bardziej zagrożony interakcją z dziewczyną, niż dziewczyna rozmową z nim. To jest właśnie kwestia hiper-wyobrażeń, przekonań i przeżyć. Dla każdego z nas „matka” była najważniejsza, a dla wielu z nas „ojciec” uciekinierem, to znaczy „emocje” kierowały nami, a „umysłowi” wydawało się, że jest wszystko ok. Ale nie było.

Racjonalizacja bez odniesienia do rzeczywistości. Gdzie więc mamy się nauczyć zdrowych wzorców postępowania? Gdy młodzieniec uczy się, że ma wręcz służyć sobą swojej rodzicielce, to raczej niezbyt szybko pozbiera się (właśnie emocjonalnie), aby zacząć traktować Siebie i inne dziewczyny „normalnie”, z szacunkiem, bliżej rzeczywistości.

Podobnie dziewczyna, jeśli zna tylko wzorzec „spieprzającego” od problemów taty, to nienawiść schowana gdzieś głęboko będzie do niej powracać.

Podam mój przykład. Wychowany przez kobietę, nie mogłem się jej sprzeciwić. Wyrosłem w nieświadomym strachu, w kotle jej strachów co do tego „na co to ja nie wyrosnę”, czy sobie poradzę, i czy w ogóle jestem facetem. A tak naprawdę to miałem zaspokajać jej problemy, bo nigdy nie spytała „czego ja potrzebuję”.

Owszem, chciałem się zbuntować, ale nawet po długich okresach prób było ciężko. Bo nie miałem wzoru, a świat był trochę zamknięty. Nie jestem głupi – mam swoje lata, ale emocje i przeżycia dla podświadomości to coś więcej niż myśli, czy dziesiątki przeczytanych książek.

To nasza obrona, która pokazuje się w późniejszych, często absurdalnych zachowaniach.

Jak z każdego, seksualność ze mnie wychodziła. Lepsze czy gorsze, ale relacje są nam niezbędne. Musimy wymieniać się takimi podstawami jak fizyczność, wygląd, seks, czy potrzeba miłości.

Niestety, nie wychodziło to zbyt dobrze. Wręcz było niewidoczne przez wiele lat, a później wręcz przykre. Ale próbowałem i wiele się mogłem dzięki temu nauczyć, też dzięki odrzuceniu i odrzucaniu! Byciu oszukiwanym ale i oszukiwaniu. Przetestowałem już większość mechanizmów obronnych, i zobaczyłem też wiele. Mógłbym powiedzieć coś w stylu:

„Dziewczyny to kretynki. Siedzą na dupie, ubierają te swoje mini i myślą, że faceci to prosiaki, tylko lecą na ich tyłki. A na co mają lecieć, jak nie da się z wami porozmawiać?”

Ale mam inne wnioski. Bo ten jest oparty na przerażeniu, a nie tym, jak jest. Tak więc:

Po trzecie (tak wcześniej było drugie) – strach i ogólnie panująca panika w świecie to norma. Chciałbym, żeby normą był kontakt osobisty, a nie internetowy, lub odległy, ale … nie jestem aż takim idealistą i sam tego nie zmienię. Nawet, jeśli moją motywacją podchodzenia do dziewczyn nie było tylko przyciąganie fizyczne – było to także i przyciąganie do rozmowy i interakcji.

„Chciałbym Cię poznać” jest trochę lepsze niż „Poczuj me krocze”. Niestety równie często odrzucane w myśl zasady: będę bezpieczniejsza.

Wyśmianie takiej próby, czy raczej po prostu nasz strach przed innymi jest bardziej katastrofalny dla faceta niż rzeczywista dziewczęca panika. Że co? No cóż, jak robimy sobie jaja, albo powiemy coś ewidentnie „z czapy” to przynajmniej WIEMY, że nie poniesiemy odpowiedzialności za relację.

Bo to nie będzie relacja. I do tego „czegoś” dążymy będąc oboje w strachu.

Ok, rozwiązania?

Co może zrobić dziewczyna? Może to i głupie, ale zrozumienie motywacji bardzo pomaga. I tak jesteś bezpieczna, ja tak przynajmniej uważam. Znam naprawdę mało przypadków łamania pewnych barier. I o wiele więcej przypadków po prostu totalnie pogubionych, ale próbujących gości.

A faceci? Uczyć się i tak samo, akceptować psychodeliczne odpowiedzi i ucieczkę dziewczyn. Głębiej dowiadywać się czego potrzebujesz, czym ten silny pociąg do seksu jest podszyty. Może to bardziej potrzeba BYCIA zauważonym, zaakceptowanym? Kontaktu, rozmowy? Sprawdź to.

Czy to niekomfortowe? Może. Czy naukowe? Nie do końca. Ale prawdzie, bo moje, nie opisuję szkoleń i sytuacji, w których nie uczestniczyłem. To moje osobiste doświadczenia, a to jak to interpretuję i rozwijam, może nie być możliwe do potwierdzenia.

Ufam, że ten tekst pomoże bardziej niż „pieprzenie o szopenie” ludzi, którzy nie mieli z „uwodzeniem” zbyt wiele wspólnego, oprócz idiotycznych czy pokracznych podejść facetów. A ciekawe, czy pamiętają, jak z ich „normalnym” facetem się poznali. Przecież też coś musiał powiedzieć?

A może jeśli uważasz podchodzących facetów za idiotów, to spróbuj sama? Nie potrzebujesz?

Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Ja wolę działać aktywnie niż siedzieć i czekać, ba! Po prostu muszę, bo samym wyglądem nie wiele zdziałam.

A Ty, jak z Twoim uwodzeniem? Czekam już tylko na reakcje.

Ja na yt

P.S. Filmiki o uwodzeniu z moim udziałem możecie znaleźć w sieci. Co najgorsze, ale i bardzo ciekawe – mój niegdysiejszy chwilowy „trener uwodzenia” wykorzystał je… za moją wcześniejszą zgodą. Niestety, bez mojej wiedzy, że je wrzuci na YT. Znalazłem je sam, i zdenerwowałem się… ale po chwili sam je pokazałem znajomym.

Późniejsza Gówno burza była dość mocna, przynajmniej dla mnie, ale pokazało mi to jak skrajne reakcje może coś takiego wywołać, nawet wśród „przyjaciół”

Cóż, teraz trochę się izoluje, z racji wewnętrznych lęków co do ludzi. Raczej mało podchodzę, nienawidzę dziwnych zachowań dziewczyn. Mam swoje potrzeby, nie chcę być wyśmiewany lub olewany jako dziwak. Wiele realizuję w swojej obecnej relacji, ale … no cóż.

Nie jestem totalnie aspołeczny, chociaż się tak czuję. Inni widzą to odwrotnie, ale kij w oko innym. Może przynajmniej platforma tekstowa pomoże podzielić się rzeczywistością, a nie ją ukrywać. Buziaczki

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.