To zbyt wysoki poziom. Nawet jak dla mnie.
Dlaczego spójność to trochę zbyt duże słowo dla większości z nas? Dlatego, że każdy z nas posiada przekonania negujące, pewne blokady i spięcia, które wbrew logice pociągają nas w inną stronę. Często bardzo różną od tego, co mówimy.
Nikt z nas nie umie w pełni kontrolować swoich emocji – ba! – odradzam to jak tylko mogę. Dlatego to emocje często nami targają, w różne strony.
I to nie jest niczyja wina. Jest to naszą odpowiedzialnością po prostu się rozwijać, i wydaje mi się, że każdy to robi jak tylko może. Nie każdy jednak podejmuje decyzję o byciu lepszym.
I niewielu, naprawdę nie wielu chce i lubi być spójnymi. Odnoszę się też tutaj do osób (także dziewczyn) które takiej spójności wręcz wymagają od innych. A po co?
Owszem, możemy być O WIELE lepsi, także mieć lepsze emocje, ale same z siebie się nie poprawią. Ja nie umiem ich kontrolować, umiem je obserwować, i mogę się nad nimi zatrzymać. Jednak, jeśli chcemy je zmienić, to trzeba czegoś innego. Zrozumienia.
Jeśli chcesz być bardziej spójny, poczuć się lepiej (link), być bardziej Zgodny ze Sobą i jednolity w przekazie – mam dla Ciebie kilka bardzo ciekawych ćwiczeń.
I znowu – są to ćwiczenia na wyrażanie siebie, co za tym idzie na wyżycie, na uzewnętrznienie emocji, które w nas siedzą. Nie muszą to być emocje negatywne, typu frustracja, złość, czy „głęboko zakorzeniona nienawiść do matki, że nas kiedyś uderzyła paskiem, przez co teraz nie mamy dziewczyny”.
Mogą to być też emocje jak najbardziej pozytywne, szczęście bez większego powodu, zadowolenie, dobre samopoczucie, chęć kontaktu z naturą. Wiele emocji siedzi w nas, ale
Przekonanie, że przecież „nie mogę się tak zachować, bo co pomyślą inni”?
To przekonanie wywodzi się z naszego bardzo silnego wychowania, i jest to część nas, która często kontroluje zachowanie. Kiedy niektórzy z nas pokazywali to, co naprawdę czuli – efekt mógł być negatywny. I pomimo tego, że dzisiaj wiemy już jak ważna jest szczerość, jak świetnym jest wyrażanie się – z automatu tłumimy niektóre emocje.
Z takiego „nie wyżycia” później powstają napięcia, które w końcu muszą wyjść na wierzch.
Więc – już teraz pozwólmy im na wyjście na światło dzienne. Lub nocne.
Jednym z moich ulubionych ćwiczeń jest krzyk. Dlatego mówię, że lepiej jest to ćwiczenie zastosować w nocy. Idź gdzieś, gdzie nie ma nikogo, przypomnij sobie sytuację, która Cię wkurwia, zaobserwuj tą emocję i WYKRZYCZ ją. Zrób to świadomie i upewnij się, że nie ma ludzi. Wtedy bardziej się wyżyjesz. Chyba, że już Ci nie przeszkadzają opinie ludzi.
Kolejnym ważnym ćwiczeniem jest kwestionowanie. Emocje pojawiają się zwykle przez interpretację rzeczywistości. Coś Cię wkurzyło i z automatu myślisz, że nie może tak być. Tutaj są książki i opracowania na temat The Work.
I a propos związków. Nie wymagaj od dziewczyn takiej spójności jak od siebie. To stworzenia jeszcze bardziej emocjonalne. Jeśli wywołasz pozytywny stan, zaciekawisz / podniecisz i dasz logiczny powód (taka wymówka, ledwo wytłumaczenie dla umysłowej i społecznej strony) a same zadzwonią. Jednak, jeśli powiedziała Ci, że przyjdzie, a czułeś, że może tak nie być – to tak nie będzie.
Emocje to stany przejściowe. Jeśli potrzebujesz więcej, zapraszam do książek na ten temat. Jeszcze dużo wyciągnę stamtąd, ale na razie: polecam
Albert Ellis – Głębokie uzdrawianie emocji
Byron Katie – Kłamstwa o miłości
Forward Susan – toksyczne … (praktycznie każda pozycja, w zależności od tego co Cię dotyka)
I inne. A ty, jakie masz książki o emocjach?
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz