Ja nazywam tą przypadłość „pierdółkowatością”. Chowaniem rzeczy do szaf, tylko po to by mieć. Jeśli Cię to porusza, albo chcesz pozbyć się w końcu nadmiaru obciążenia – czytaj dalej.
Dzisiaj (4.11.2013) po raz kolejny zrobiłem sobie szybki wypad do Polskiego czerwonego Krzyża. Tam bardzo chętnie przyjmują nadmiar rzeczy, ubrań, nawet takich głupot jak skarpetki. Po co je trzymać w domu?
Przejdźmy do rzeczy. Wielu z nas (praktycznie każdy) ma dużo rzeczy w domu, których nie używa. I moim zdaniem, rzecz nie używana jest już czymś w rodzaju śmiecia.
A na pewno jest pewnym obciążeniem. Zwłaszcza rzeczy, do których jesteśmy „przywiązani” emocjonalnie. Tak jak dzisiaj, specjalnie wstałem wcześniej (przed 14), posortowałem rzeczy i… wyrzuciłem w końcu stare (>5 lat) podkoszulki z podstawówki, z podpisami moich znajomych z tamtych lat.
Dziwne? Głupie? O dziwo, kilka lat temu dopiero (w końcu!) zacząłem ich używać. Wcześniej nie pozwalałem nawet ich wyprać. Wtedy miałbym cholerny problem zrobić to, co teraz. Po prostu oddać komuś, coś czego już nie używam.
Dzisiaj jest to dla mnie przyjemnością!
Wręcz nie chcę być kolekcjonerem. Rzeczy się używa! Podobnie z książkami, uwielbiam je pożyczać, bo sprawia mi przyjemność, gdy ktoś ich używa, czyta, przeżywam, nie muszą być moje – po prostu chcę mieć do nich jeszcze dostęp. Wystarczy mi nawet cyfrowy dla większości, ale po prostu dostęp. Nie muszą obciążać mi miejsca w mieszkaniu, ani tym, bardziej przeszkadzać przy przeprowadzce.
Tak jak z ideałem minimalisty – jedna para ubrań, którą pierze na wieczór. Wysychają i można ich używać dnia następnego 😉
Chcąc jak najlepiej przeżywać, warto po prostu używać rzeczy, a nie kolekcjonować, uwielbiać, patrzeć i zostawiać na miejscu aby się kurzyły. Wbrew pozorom mamy ograniczone zasoby.
Podobnie, czujemy się bardziej niezależni, jeśli nie mamy silnych więzi ze swoimi rzeczami. Dosłownie – nie jesteśmy już zależni od nich, nie trzymają nas. Owszem – jest to często mechanizm obronny (jeśli ktoś miał pewnie traumy, przez które czuje przymus posiadania to polecam terapię, serio i pozytywnie, nie jest to zło wcielone, ani nie musisz być chory psychicznie).
Dlatego też, jeśli czujesz problem z porzuceniem rzeczy, którą masz od roku i nie użyłeś jej ani razu – to polecam poczytać i się poprawić (lista na dole).
Chcemy wymieniać się rzeczami, jest to po prostu bardziej opłacalne. Powrócę tutaj do książek – ilu znam ludzi, którzy posiadają małe biblioteczki? Praktycznie każdy. A ilu znam wypożyczających? Dużo mniej. Może warto upowszechnić ten zwyczaj. Ja nie potrzebuję trzymać rzeczy, wręcz chciałbym założyć kolejną bibliotekę, aby każdy mógł przeczytać, to co ja.
Inaczej jest jeśli używamy rzeczy do konkretnej czynności, ale o tym może później
http://www.ted.com/talks/graham_hill_less_stuff_more_happiness.html
http://drogaminimalisty.blogspot.com/
Jacob Lund Fisker – Early Retirement Extreme
A Ty? Wyrzuciłeś już swoje rzeczy?
No Panie, celne przemyślenie. Wyruszyłem już z punktu "chomik" do punktu "minimalista" ale idę bardzo małymi krokami 🙂
Dostęp Do Rzeczy jest jak najbardziej fajny – dlatego chomikowanie na początku się przydaje. Ale, tak jak mówisz – potem warto iść (choć te małe kroczki mogą być dla mnie gigantyczne) w stronę minimalizmu. Czuje się bardziej Sobą, Podróżując bez obciążenia.
"wszystko co mam noszę ze sobą"- d.
minimalizm jest genialny.
może zainteresuje Cię ten gość: http://orest.tabaka.eu/blog/
#
Ciekawy. Gdzieś już o nim słyszałem
No i robi video – bloga, a nie pisze godzinami pierdół 😀