Czyli jak przestać żyć bezpiecznie i zacząć żyć szczęśliwie. Wpis sponsorowany przez organizację niszczenia przywiązania do ideałów.
Do cudownego i cukierkowatego świata. Do zdjęć, które są bardziej jaskrawe niż najjaskrawszy obraz rzeczywistości.
Przywiązania i uzależnienia od jedzenia, które jest słodsze niż cokolwiek co rośnie na tej planecie. Do ludzi na okładkach i ludzi na ulicach, którzy są tak ubrani i umalowani, że nie widzisz pod tym człowieka.
Jakby to wyglądało w moim świecie?
Jedno z ciekawszych wydarzeń to byłyby brzydkie i zniszczone samochody. Albo może nawet nie całkowicie zniszczone, ale takie, które mogą się o siebie obijać. Jak gokarty, z gumowymi zderzakami, lub obiciami pochłaniającymi energię. Bo przecież, po co cały czas uważać na karoserię?
Podobnie budynki. Nie musiałyby być idealnie „wycyckane”, różowiutkie kamienice, tudzież nowoczesne wieżowce z dużą ilością szkła, betonu tudzież (moim zdaniem koszmarnego) piaskowca. Styl obrzydliwy, ale nowoczesny.
Jak dla mnie wprowadziłbym właśnie styl starego drewna, tudzież domów z gliny. Najlepiej z dużym ogrodem. A to, co już jest powoli przekształcał na parki, „pionowe lasy”. Budynki mieszkalne, ale z większą ilością pomieszczeń służących do spotkań z innymi ludźmi. I w klimacie, który jest dla nas bardziej przyjazny niż beton i ulica.
Oczywiście wszędzie więcej zieleni. No i mniej tirów na głównych ulicach. Chyba, że elektrycznych (ale o technologii będzie inny wpis). Więcej miejsc do spacerów, a już na pewno na rower. Mniej miejsc skupionej nienawiści (czytaj pracy), więcej uśmiechu.
Moglibyśmy chodzić boso. Ociupinkę częściej niż teraz. Trochę więcej ziemi dookoła. Ale to też oczywiście byłaby część wielkiego planu „Lasu W Mieście”. Oczywiście, nie tak kategorycznie, można by było chodzić w butach.
Przytulanie na ulicach nie byłoby czymś zakazanym. To prawie obowiązek! Podobnie podchodzenie z intencją poznania danej osoby, byłoby czymś miłym! Nie mówię o wypchaniu kilograma papieru z reklamą, tudzież pytanie śmierdzącym głosem o centa.
To taka trochę neandertalska, ale przyjacielska wizja. Ale mam jeszcze pomysły na bardziej sci-fi. Co wy na to?
Wbrew pozorom – i to bym chciał uznać za konkluzję – świat i tak w pewnym sensie do tego dąży. Przynajmniej – jeśli popatrzymy na tu dualistycznie.
Żule – przeciwwaga idealnych pracowników. Brzydkie, grube dziewczyny, które nie mogą schudnąć – przeciwwaga do wyidealizowanych, cukierkowych modelek. Sprzedaż seksu, najgorsze gówno świata – przeciwwaga do katolickich czy arabskich kretyńskich wartości blokujących seksualność. Akurat w tym przypadku oba te zjawiska są negatywne.
Ale ciekawym zjawiskiem można było też określić ruch New Age. Szalony pociąg do narkotyków, medytacji, negliżu. Wiecie kiedy w stanach zaczął się ten ruch?
Po wojnie w Wietnamie. Przypadek? A może na poziomie nieświadomym ludzie nie mogli już znieść bezsensownej śmierci. Tak jak i niektórzy z nas, gdzieś tam wołają o więcej zieleni. Ale nie umieją jej docenić na co dzień, nie są wręcz zmuszani wewnętrznie do tego, żeby się nad nią pochylić.
Ja tak niestety mam. Psychoza, czy może lepszy kontakt z podświadomością? Idiotyzm i choroba, czy inna wrażliwość? No ale przecież nie ma czegoś takiego jak zbiorowa podświadomość.
Jak Ci się spodoba, to przystąpię do opowieści o idealnym świecie … ale z większą ilością nowej technologii. Deal 🙂 ?
Była już Utopia i Nowa Atlantyda.
A będzie jeszcze kilka innych. Ale na razie zmieniamy siebie 😉