To tańczę.
Popatrz na ludzi. Widzisz, jak chodzą? Czy nie wydaje Ci się to dość … mechaniczne?
Dlaczego nikt się nie zatrzymuje w innym miejscu niż na przejściu, przystanku, lub gdy zobaczy ładne buty w witrynie? Czy to wszystko musi być takie umysłowe, matematyczne, na szybko?
Jak oni mogą wytrzymać tyle metrów chodząc jak robot, nie robiąc żadnej przerwy? Jak ja mogłem tak robić bardzo długo, chodzić we własnej głowie i nie patrzeć na te piękne kamienice. Iść w tym samym tempie, kierunku, nie patrząc na nic, nie zatrzymując się. Ani na chwilę. Nic. Żadnej zmiany.
Wszystko kontroluje „coś” na zewnątrz, a ludzie podążają jak lemingi. Za swoimi myślami i często nieświadomymi celami. A gdyby tak zatrzymać, podejść, zrobić coś innego?
Mam kilka metod na to, o tym już za chwilę.
A teraz popatrzmy na Siebie. Czy nie robię tak samo? Chodzę jak każdy. Jak można inaczej?
Na przykład po pijanemu, można chodzić krzywo. Nawet mnie łapały dziwne fazy po alkoholu, zaczynałem się wygłupiać, rzeczy wychodziły na wierzch, wentyl bezpieczeństwa otwarty. Więc w końcu zatrzymywałeś się, zmieniałeś, umysł mógł odpocząć od schematu, twardej linii prostej kroków.
A na trzeźwo człowiek = robot funkcjonalny. „Mam do zrobienia tyle rzeczy” więc muszę biec, na co dzień. A gdyby robić małe głupoty dość często, na ulicy?
Dla mnie taką głupotą jest właśnie ocieranie się o drzewa, liście. Taka potrzeba. Albo skakanie po progach przy wejściach do różnych butików. Zamiast chodzenia w równym tempie, skaczę, odwracam się, zatrzymuję. Nawet patrzenie na kamienice jest ciekawsze, doceniam otoczenie.
Może się to wydawać początkowo dziwne, ale znajomi to szybko akceptują. Jako dziwactwo poniżej progu tolerancji. Zatrzymuj się – spoko, jeśli Ci to sprawia przyjemność. A mówię Ci – robi robotę. Odpoczywasz, nie męczysz się. I to jest ok.
Poprzez „nie schematyczne” działanie, tworzenie nowych nawyków, zwłaszcza dziwnych odwołuję się do naszej twórczej natury. Czy też prawej półkuli mózgu. Albo wprost do wewnętrznej radości. Kto wie.
Tylko strach jest tutaj blokadą, przeszkodzą w robieniu czegoś innego. Zamyślenie bywa silniejsze niż ciekawość. A jak już chcesz coś zrobić to też pojawiają się myśli i blokujące emocje. A co, jeśli mnie wyśmieją? Brrr, potrzęsło mną. Bardzo się tego bałem.
Ale ten strach jest wymyślony. Sprawdź to.
Ćwiczenia: zatrzymuj się. Oglądaj kamienice. Uśmiechaj do ludzi. Powiedz przypadkowym ludziom „dzień dobry”. Nie ma po co? Uwaga: to wymówka. Przecież nic Ci się nie stanie, to czemu nie spróbujesz?
No właśnie.
Komuś się stanie krzywda? Skąd się wziął ten ból przed zmianą? Nie zatrzymam się, bo?
Kolejny trybik odpadnie od „społeczeństwa”.
Nic więcej i nic mniej. Nie mówię, że ta struktura jest zła. Nie. Ale chcesz być całkowicie od niej zależny?
Znajdź w sobie odwagę. Na co? Żeby zaglądnąć głębiej. Zrobić coś innego, Swojego. Żeby odrzucić „gadanie”, fałsz. Żeby zacząć tańczyć do transu na trzeźwo, patrząc się ludziom w oczy.
„wstań, wyjdź za okno i krzyknij: jestem cholernie wnerwiony i mam tego dość”
Albo lepiej. Puść swój ulubiony kawałek na słuchawkach i zacznij tańczyć. Nawet nie na maksa, ale poruszaj się. Nie ma się czego wstydzić. Jakby nikogo nie było, nikt Ci nic nie zrobi. Potem, jakby Cię nie było, ale pamiętając o tym… że się czujesz. Nic więcej i nic mniej. Tańcz w pełni.
A potem zacznij żyć.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz