Mikro podsumowanie poprzednich postów, o wyolbrzymianiu potrzeb (może uda mi się nagrać coś w lepszej jakości) oraz o przewrażliwieniu.
Ogólnie zakończyłbym to wszystko zdaniem: trzeba odnaleźć prawdziwe potrzeby, które kryją się za tymi zachowaniami.
Zachowań podobnego typu jest o WIELE więcej, zajęliśmy się w bardzo małym stopniu Wielkimi Rzeczami, oraz Dotknęliśmy tylko temat Zbyt Dużej Wrażliwości.
Obie te rzeczy łączyły się z ostrym selekcjonowaniem bodźców z zewnątrz. To może moja historia poniżej, która coś mocno wyjaśni…
Bardzo potrzebowałem kontaktu z ludźmi, przynajmniej zacząłem to widzieć, jak od nich uciekłem.
Zamykałem się u siebie, jak nie pasował mi cały świat dookoła. Wyłączałem telefon, siedziałem na kompie, robiłem samotne spacery.
Jednak dopiero ostatnio zobaczyłem, że te spacery wcale nie musiały być takie samotne. Że sam zapędziłem się w dno
rozpaczy.Rozpaczy spowodowanej uczuciami, brakiem dostępu do Prawdy, to tego, co siedzi wewnątrz mnie. Nie było to spowodowane tym, że sobie to wymyśliłem. Tylko tym, jak świat zareagował na mnie.
I tak oto zgłębiając się na terapii dotarliśmy także do potrzeby dotyku. Do tego jak cholernie boję się
nawet o tej potrzebie opowiedzieć. O tym, że robiłem wszystko, łącznie z oszukiwaniem się, krzykiem, czy prawie
biciem, żeby ten dotyk dostać.A jednocześnie to coś symbolizowało. Moja agresja w możliwych, niewypowiedzianych prośbach o dotyk była
związana z matką. Z, jak to Pani Terapeutka powiedziała, przyklejaniem się. Zbyt silnym, podświadomym przyczepianiem
się do Niej.Więc później, potrzebując tego, ale nie chcąc za mocno przylegać do niej, przeklinałem, byłem kurewsko zły
i bardzo samotny w życiu. Wszystko dlatego, że sam się oszukiwałem, i bardzo głęboko wierzyłem w to, że
NIE MOGĘ powiedzieć czegoś na prawdę. Bo umrę.Jak pięciomiesięczne dziecko, łaknie dotyku. Jak pięcioletni chłopiec chce się pobawić. Ja tego chyba nie miałem.
Co jest teraz? Lepiej niż kiedykolwiek rozmawiam, mówię, może zaczynam ufać, bo jestem bliżej rzeczywistości.
Ale jeszcze mi trochę brakuje
Masz podobną historię? Niewypowiedziane potrzeby? Daj znać poniżej

Ja nie mam tego tak mocno jak Ty, ale też potrzebuję kontaktu fizycznego z osobą którą rozmawiam, jakieś zbicie piątek, poklepanie po ramieniu etc. bo inaczej ta rozmowa jest taka bezosobowa 🙂
Jasne 🙂 Dziękuję. Podobno to naturalne, ale jeśli tak jest, to znaczy, że albo żyjemy w krytycznie chorej rzeczywistości (którą sami tworzymy), albo u mnie jest to wyolbrzymione na kilka sposobów.
Supporter podobno bardzo dużo tego potrzebuje ogólnie, jako ciepła energia wsparcia, połączenia, multiplikacji. Poza tym kinestetyka to moja najsilniejsza „inteligencja”, ogólnie ruch, dotyk, uczucia. Poza tym niedofinansowanie dotyku przez całe życie, oraz lęki społeczne, które powodują brak możliwości o poproszenie (przecież to jest chore i nietypowe).
No i masz cholerną rację, dla mnie osoba „prawie nie istnieje”, jeśli jej nie dotknę. Ale trudno tu znaleźć równowagę w moim przypadku 😀
Dziękuję za komentarz! 😀