Boli Cię głowa? A może to złe myśli?

Wiem, wiem, każdy medycynowiec obruszy się za chwilę, i krzyknie – paplesz głupoty! Biedoto hołoto, to zatrucie organizmu, albo przekrzywienie trzeciego kręgu szyjnego z uciskiem na tętnicę!

Ale na pewno nie żadne naiwne idee, że to jakieś mocne uczucia, emocje nas tak fizycznie kontrolują.

Bzdura co nie? No chyba, że kiedyś ze złości zaczęłaś się czerwienić.

A może to zupełnie inna reakcja? Przecież na pewno za tą złością nie było żadnego przekonania, czy uczucia… to po prostu fizjologiczna reakcja na zewnętrzne zagrożenie.

Ech, trudno polemizować z upośledzoną nauką. Ale myślę, inteligentny (także emocjonalnie) czytelniku, że wiesz, o czym chcę powiedzieć. Czekasz z utęsknieniem na rozbrajające historie, które… coś w Tobie poruszą.

Tak, zaspokoję Cię. Trochę emocjonalnie, trochę lingwistycznie, i może też w Twoim organizmie przeskoczą jakieś zapadki. Iskierka przejdzie i zapali się płomień połączenia umysłu i odczuć z ciała.

Moja historia jest krótka, natomiast wątków pobocznych i wyjaśniających jest wiele. Wybierz sam, te, które otworzą coś u Ciebie. Więc?

Długi czas miałem uszkodzone kolano. Prawe. To, które ma ruszyć z miejsca, iść do przodu. Podobno, oczywiście.

Nie mogłem tego z niczym skojarzyć, kiedyś wiele razy mocno obiłem się nim w rower, ale było to bardzo dawno temu. I po tamtych wydarzeniach lekarze mówili: nic panu nie jest. Jakieś maści wklepaj se pan, będzie git.

No to klepałem, nie pomogło. A problem ruchomości stawu powracał. Nie pomogły lata jogi (dalej miałem często problemy ze zginaniem nogi, zwłaszcza po ćwiczeniach), bieganie, siłownia, czy masaże. Niektóre wręcz, jakby można się było spodziewać, pogłębiały ból.

Ból ten – co ciekawe, czasami znikał zupełnie, bez powodu. Czasami jednak…

Pojawiała się pewna sytuacja – bardzo na minus. Było to w czasie, gdy zacząłem już rozgrzebywać pochodzenie bólu, że być może jest… psychosomatyczne.

Poszedłem na randkę z dziewczyną. Do teatru.

Po wyjściu z przybytku uciech, zaczęło się. Piekielnie ostry ból, praktycznie nie do wytrzymania. Hardcore. Ledwo co mogłem ruszać Sobą, nie mówiąc już o nodze. Myślę sobie – amputacja. Szpital, koniec, kurwa!

Ale jednak, nic nie zrobiłem. Z płaczem doczłapałem do domu, dziewczyna mi w tym… pomogła. Czy na pewno? A może…

Sama była w jakimś stopniu … bodźcem?

Na następny dzień ból minął prawie do zera.

Uczestniczyłem wtedy w zajęciach z terapii grupowej. Przy jakimś zdaniu, które ktoś obok powiedział odnośnie jego bliskiej osoby… Ból na chwilę powrócił. Jakby mnie uszczypało od wnętrza kolana. Po prostu … masakra. O co chodzi?

Co mają do tego emocje? Przekonania?

Dlaczego tego nie zbadałem dokładniej u lekarza? Może by powiedział coś w stylu „zapalenie kaletki maziowej”? No ale hej, przecież już kiedyś u jednego byłem. A ból pojawił się tylko w określonych kontekstach.

Poza tym staram się uciekać od lekarzy. Mam pewne doświadczenia w tym względzie.

A związek emocji, myśli i doświadczeń już jakiś czas wcześniej mocno poczułem. Gdy przeczytałem pewną historię u Beaty Pawlikowskiej (bodajże w dżungli podświadomości).

W historii tej był opisany przypadek pewnego faceta z prawie identycznym bólem prawego kolana. Poszedł do bioenergoterapeuty. Ten z kolei, zamiast odprawiać czary mary, po chwili oglądania sprawy „nie do rozwiązania” zapytał, coś w stylu:

„A co Pan może mi powiedzieć na temat swojej matki? Pamięta Pan coś szczególnego, na przykład… czy … bawiła się z Panem w ogóle?”

Pacjent obruszył się niezmiernie. Wręcz poważnie zdenerwował na tego typu pytania. Czy miał rację? Czy taka reakcja w ogóle jest adekwatna do zwykłego, nawet nie nachalnego tekstu o rodzince?

A może dla Ciebie normalne jest w ogóle nie poruszanie takich tematów?

Jednak, jak się później okazało, tego typu rozmowa i poszukanie przyczyn w doświadczeniach i… przekonaniach (które pacjent postanowił w przeszłości) były …

Diabelnie skuteczne.

Ciąg dalszy (mój) nie był przyjemny. Po tej historii, owszem, popłakałem się mocno, bo już dłuższą chwilę rozważałem nad tą kwestią. Wychowania „na odczep się”, „nie ważne co u Ciebie, ważne że dobrze zjadłeś”. Podnieciłem się! Jednak, to jeszcze nie był koniec.

Ból powrócił, bo nie znalazłem mechanizmu, czy choćby ogólnego wytrychu. Jak przekonać podświadomość do odpuszczenia, do pokazania mi przekonania, które stoi za bólem? Jak dopuścić do jego zmiany?

Prosiłem o pomoc, gdy nadeszła kolejna fala potężnego bólu. Znowu, byłem z dziewczyną, wręcz prawie u niej mieszkałem i… nie mogłem chodzić.

Po ciężkiej nocy, śnie o tym, że rozmawiam z matką, oraz wielokrotnym – kilkudniowym – powtarzaniu pewnej mantry…

Stan uległ poprawie.

Wręcz po kilku dniach ból minął całkowicie. A co to za powtarzany tekst?

„Poddaję się zmianom i uczestniczę w nich”. Wzięty prosto z „Możesz uzdrowić swoje ciało” Louise L. Hay.

Dziwne? Mocne? Niewyjaśnialne? Głupie?

A może zupełnie poza nauką, lub po prostu pojebało mi się w główce?

Zdecyduj. Ja opisałem Ci tylko moje doświadczenie i wspomniałem o literaturze, zdarzeniach z nim powiązanych i możliwej pomocy. Pomocy w niewyjaśnionym, ale cholernie silnym bólu.

Przyda Się?

Do wpisu i idei przekonała mnie dzisiaj lektura Anny Brandysiewicz i jej totalnie nieznanej, a głęboko spójnej i wprowadzającej w metodykę leczenia książki. Książki „Sztuka życia świadomego„. Znajdź, i poczytaj.

Tego typu idee kiełkują i rosną w mojej głowie już od długiego czasu, ale tylko potężne, mocne i własne doświadczenie naprowadziło mnie konkretnie na psychosomatykę leczniczą. Chciałbym móc pomagać ludziom uzdrawiać siebie. Mówić wyraźnym, doniosłym głosem o tym, jak nasze doświadczenia wpływają na nasze odczucia, funkcjonowanie i życie.

A Ty? Jakie masz pomysły? Co to za przekonania?

Albo… jakie Ty masz głębsze przekonania, które mogą Cię boleć?

admin Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *