czyli rozmowa niepijącego z pijącym
Cześć, dalej jesteś alkoholikiem? Zapijasz się? słyszałem, że wczoraj ledwo wróciłeś z imprezy po pijaku ? szkoda, że tego nie widziałem, znowu… i tak sobie pomyślałem przy okazji, gdyż nie piję już dłuższy czas, iż może się wydrę na tych wszystkich pijących, trochę wyrzucę z siebie. I zapytam:
– Po co pijesz?
– Bo lubię. Bo sprawia mi to przyjemność, to jest fajne, tak się upić czasem, nie? Takie miłe uczucie w środku, że nie wiesz, co się dzieje, a jednocześnie jest lżej, lżej od myśli.
– Hah, to prawda… Ale czy nie jest Ci lżej bo … rzeczywistość na co dzień jest zbyt ciężka? Mam takie przekonanie, że to nawet nie sama rzeczywistość.
To raczej twoja wiara w myśli – że jest źle, właśnie, że jest ciężko to spowodowała. Pijesz tak, pewnie, i jest ci lżej, ale nie dlatego, że alkohol pomaga. Tylko dlatego bo nie umiesz sobie radzić z codziennością, z życiem tutaj, albo jeszcze bardziej precyzyjnie: ze swoimi myślami. Żeby się zeszmacić i zapomnieć! W końcu przestać myśleć!
– Czemu tak na mnie naskakujesz? Przecież to zupełnie normalne pić. I myśleć. Przecież każdy ma podobne przekonania. I każdy pije. Rozluźniam się, czuję się lepiej! Może to Ty się zamknij pieprzony abstynencie!
Ok luz. Koniec tego bełkotu. Teraz posłuchaj mnie przez chwilę.
Alkohol to trucizna. To jest fakt. Niech to do Ciebie dotrze, głęboko. Tak jak arszenik, czy wiele innych wyizolowanych substancji chemicznych. Dodatkowo ma działanie psychoaktywne, fizjologicznie upośledza nasz umysł i organizm.
Nie ulepsza – upośledza. Nie zmniejsza bólu, odcina nas od niego. Zagłębiamy się jeszcze dalej w złudzenia. I po co?
Wszystkie jego główne zalety wynikają z naszego niezaspokojenia, braku dobrego kontaktu ze Sobą i z rzeczywistością, zwykle z niemożliwości komunikacji, niespełnienia potrzeb, zaprogramowania na upijanie się na imprezach.
Rozumiem to, wiem, że dla większości to jedyny wentyl bezpieczeństwa, jedyne ujście. Przyzwolenie na picie jest ok, to, że ludzie mają okazję się wyżyć też jest ok, inaczej Wybuchaliby!
Natomiast brak umiejętności poderwania dziewczyny, czy chociażby dobrej zabawy bez bardzo popularnego narkotyku jakim jest alkohol… już nie.
Być może w ekstremalnych przypadkach picia raz na miesiąc do mięsnego obiadu lampka czerwonego wina – ok. Ale na co dzień, PIWO z puszki?
Czułeś się lepiej z trutką w środku, no tak. To ciekawe, a nie zastanawiałeś się, jak w takim razie będziesz się w stanie czuć bez niej? Czyż kac też nie jest przyjemny, nie móc nic zrobić, pocierpieć? NIE?
NO TO CZEMU SIĘ NA NIEGO SKAZUJESZ?
Wiem, to nie jest natychmiastowy skutek. Ale jest, i jest zawsze. To normalna rekacja organizmu na zatrucie. Wiem też jednak, jak trudnym jest wyobrazić sobie Siebie niepijącego. Znaczy, jak łatwym i przyjemnym 😉
Teraz jest to dla mnie wręcz cholernie piękne. Nie dociera do mnie, że mógłbym kiedykolwiek jeszcze napić się tego… „świństwa”. Tego czegoś. To tak, jakbym miał coś sobie wstrzyknąć. #$(*&…..
Używanie alkoholu (jakieś tam doświadczenia jednak mam…) doprowadziło mnie do kilku wniosków. Mogę być „niezniszczalny” 😉 Skoro będąc zatrutym nic mi się nie stało (na przykład jak się dostałem po twarzy dość mocno, i obudziłem się dopiero na następny dzień), bo organizm i umysł był tak otumaniony, że nie wiedział jak poprawnie zareagować. Przeżyłem. Mam traumę, nie pamiętam, wbiło się gdzieś i to kolejny powód, żeby nie pić. Ale przeżyłem.
– I co z tego, wolę się napić, przecież nie umiem tego zrobić teraz inaczej, a ty i tak widzę, że się wkurzasz bez sensu i wcale nie jesteś taki hop siup, i w ogóle super.
Wiem, mogę sobie tak mówić, wręcz często pokazuję swoje wkurwienie. Jak niby miałbym być ideałem po prostu nie pijąc? Nie, jest totalnie inaczej, zupełnie poszedłem w stronię NIE ideału.
NIKT NIE JEST IDEAŁEM i Ty też nie musisz być. Nie musisz być jakikolwiek. Nie powinieneś nic. Bycie Sobą na tym polega i też jest ważnym czynnikiem w Nie-Piciu. Teraz wiem, że jestem nieidealny, ale czuję Siebie lepiej niż kiedykolwiek, wyraźniej, dopiero zaczynam poznawać swoje możliwości. I lubię się czasem pokłócić, tak jak kiedyś z religią.
A tutaj Nikt, absolutnie nikt nie ma żadnych wątpliwości. Nawet te pierdolone media, cały świat brzęczy i szumi o tym, że „alkohol to trucizna”. Jest to napisane w każdym sklepie, w każdym salonie z trutkami na szczur y „alkohol to trucizna”, i dlatego alkoholicy, wszyscy pijący są tacy popieprzeni, tak bardzo wewnętrznie sprzeczni.
Tak mocno krzyczy się na imprezach „ze mną się nie napijesz”, „no jeszcze po jednym”, „pij”! Obrona swojego fałszywego przekonania?
To takie zachowanie grupy, w której każdy chce na siłę potwierdzić swoje członkostwo.
Bo my wszyscy dokładnie wiemy, podświadomie, że tylko się trujemy. Ale emocje, które nam dopisują, fizyczny nałóg, nakazuje nam pić. Emocja, że poczuję się „taki rozluźniony, zrelaksowany”, będzie mi „tak przyjemnie”, będziesz bardziej odważny.
NIE! Nie będziesz! Będziesz tak struty, że nie będziesz mógł myśleć, nie będziesz w stanie myśleć o tym, że jesteś nieśmiały, po prostu o tym zapomnisz. Jak podejdziecie z kumplami na parkiet, to będziecie się dobrze bawić, bo ZAPOMNICIE o tym, że nie umiecie tańczyć.. Nie dlatego, że alkohol w tym pomógł, on przeszkodził w myśleniu, on przeszkadza w pracy organizmu.
Ja też nie przestałem pić z jakiejś super logicznej konkluzji. A logiczna konkluzja jest taka, że jesteś w stanie robić to wszystko i o WIELE więcej nie pijąc, tylko pracując nad sobą, na trzeźwo. Bawić się, być odpornym, być agresywnym, być szczęśliwszym, cokolwiek sobie nie powiesz, jako powód picia możesz zrobić świadomie. Taka jest konkluzja. Mnie ostatecznie do niepicia przekonało jedno zdanie: „człowiek nie jest przystosowany do picia alkoholu”
(W. N. D. – Rozmowy z Bogiem).
Prawda może być jednak trochę fajniejsza. Nie tyle nie musisz się upijać. Nie musisz w ogóle myśleć o alkoholu i używkach. Możesz po prostu zacząć wierzyć w przekonanie: mogę się dobrze bawić bez nich. Mogę się wyżyć, po prostu. Mogę i akceptuję się – nie potrzebuję akceptacji innych.
Dzięki takim myślom zacząłem wyobrażać sobie, że sklep monopolowy to sklep z trutkami na szczury w różnych barwach smakach i kolorach. I tak jest, nie znajdziesz w monopolu niczego zdrowego, ostatnio chciałem kupić wodę w monopolowym, to była jedna, którą dało się pić (mniej więcej), a na półkach tylko alkohol, szlugi, czipsy, najgorsze trucizny naszych czasów. I … to nie jest tylko moje „widzi mi się”, wszędzie, oficjalnie przeczytasz o tym. to nawet nie jest teoria spiskowa, napisy mówią prosto w twarz NIE PIJ TEGO, NIE PAL TEGO, NIE JEDZ TEGO, bo to trucizna.
chyba, że jesteś fanem trucia się, ok. Bądź prawdziwy w tym co robisz, i wiedz co robisz. Truj się świadomie, wypij whisky wiedząc, że pijesz trutkę, do której musiałeś się długo przyzwyczajać, żeby ją przełknąć w ogóle. Pal świadomie, w pełni skup się na tym, wiedz co robisz, że wdychasz spalony dym do płuc, że mnóstwo substancji w Ciebie wchodzi, a ty myślisz, że jest Ci z tym lepiej. Poczuj jak organizm próbuje się odtruwać, ciągle z tym pracuje, a ty dajesz mu jeszcze więcej do roboty, tak że w pewnym momencie on już nie daje rady. Poczuj to, bądź z tym na żywo, in time. Przynajmniej tyle, żebyś nie pił, bo musisz, tylko zrób to świadomie, w każdym łyku tej hurtowo zrobionej trucizny w puszcze.
Wiem, to trzeba przeżyć. Dopiero później możesz zobaczyć, jak to wygląda z zewnątrz, i jak się czuje ktoś, kto pije wodę i ledwo co ziołową herbatę. Nie będę tego dogłębnie pokazywał, bo nie jest to potrzebne. Potrzebna jest szczypta świadomości, i to chcę przekazać.
Spróbuj, nie wierz mi! Nie wierz napisom, dźwiękom, słowom, zaufaj sobie i sprawdź wszystko, co mówię.
Na razie to Tyle, czekajcie na lepszą wersję z kolejnymi technikami 😉
Dobrze trafić na kogoś, kto również patrzy na świat trzeźwym okiem i do tego nieźle o tym pisze.
Dziękuję za odwiedziny i komentarz 🙂 Też się cieszę, chociaż do nie dawna uważałem się za super wyjątkowego.
Ale rzeczywiście, jest ogólny i dość poważny problem z alkoholem wśród ludzi. Pawlikowska Beata w książkach o podświadomości też to dobrze określa.
Zapraszam na bloga emocjonalny.pl, tam nowości i kolejne wpisy 😀
Bardzo kozacki wpis!!! Duży szacun. To ma sens. Cieszę się, że wreszcie ktoś to odważnie napisał. A poza tym… Naprawdę fajnie być straight edge!
Dziękuję, Lubię być Sobą, coraz lepszym. No i jaram się gdy coś mi się udaje. Na przykład zrozumieć wódkę 😉
No dobra, nigdy nie lubiłem się tak nazywać, no ale zawsze lepiej jest należeć do jakiejś fajnej grupy niż tylko siedzieć samemu.